Niestety mój prawie 7 letni laptop nadaje się już tylko na złom, dlatego tak ciężko jest mi się zabrać za napisanie nowego posta. "Ciężko" mam na myśli dosłownie CIĘŻKO, bo ciągle wyskakujące reklamy zasłaniające cały ekran, sama wyłączająca się przeglądarka internetowa, a nawet sam wyłączający się komputer to istna masakra. Próbowałam go odratować, ale raczej długo już nie pociągnie, a ja razem z nim ;/
Ostatnio nastąpiło trochę zmian w moim życiu i obecnie staram się je przewartościować. Ci, którzy wcześniej zaglądali tu pod kątem kosmetyków, mogą czuć się zaniedbani i rozczarowani tym co obecnie się tu wyprawia. Bo tak jak w życiu kosmetyki zeszły u mnie na dalszy plan, tak się dzieję również na blogu. Staram się ciągle rozwijać, ale już nie pod względem beauty, a bardziej wewnętrznie. Mam ogromną potrzebę słuchania, oglądania i czytania, dostarcza mi to mnóstwo spokoju, radości, ale także otwiera mi oczy na wiele spraw, wzrusza mnie, a czasami też dołuje. Nie ma nic piękniejszego.
____________________________
Przygotujcie się dzisiaj na dłuuugi post podsumowujący ostatni miesiąc w kwestii kulturalnej. Będzie kilka filmów, książek i o dziwo trochę muzyki ;) Mimo, że wpis lekko spóźniony, to nadal aktualny, zapraszam ;)
Na początek filmy, w październiku obejrzałam 13 filmów z czego 1 krótkometrażowy. Całkiem nieźle biorąc pod uwagę, że w tym miesiącu nie obejrzałam jeszcze ani jednego ;o
"PAPIEROWE MIASTA" - w poprzednim podsumowaniu miesiąca wspominałam Wam o książce na której fragmentach powstał film i ostatecznie nadal sama nie wiem co bardziej mi się podobało. Na pewno trochę je różni, przez co bałam się że film wypadnie słabo na tle książki, ale na prawdę świetnie się oglądało zekranizowaną historię Margo i Quentina. Byłam świeżo po przeczytaniu książki więc cała historia była dla mnie klarowna i spójna. Jeśli chodzi o zakończenie wcale, aż tak bardzo nie różniło się od pierwowzoru, ale moim zdaniem dobrze, że tak się stało. W życiu nie zawsze wszystko jest proste i oczywiste, tak też było tutaj. Nie do końca jednak podzielam zachwyty nad Carą Delevingne, ale w końcu nie wszystkim musi się podobać to samo ;) Ogólnie polecam Wam i film i książkę, które sprawiają wrażenie młodzieżowych, ale dotykają również poważnych tematów, dzięki czemu jesteśmy w stanie wyciągnąć coś dla siebie.
"DISCONNECT" - genialny film o współczesnym świecie zdominowanym przez internet, o poszukiwaniu miłości, przyjaźni, wsparcia, akceptacji i bliskości drugiej osoby nawet tej nierzeczywistej, bo internetowej. Cała historia podzielona jest na kilka wątków i dotyczy różnych osób i różnych spraw, ale wszystko pięknie łączy się w jedną całość. Opowiada o ludziach zagubionych, samotnych i nieszczęśliwych. Sama nie wiem, który wątek poruszył mną najbardziej, ponieważ wszystkie miały w sobie ten smutny i dołujący pierwiastek. Lubię filmy, które są prawdziwe, nie są specjalnie podkoloryzowane, są życiowe i takie realne. Warto poświęcić swój czas na tego typu produkcje, aby uświadomić sobie jak ogromny wpływ na nasze codzienne życie ma internet i czego najbardziej nam brakuje w szarej codzienności.
"PIEŚŃ SŁONIA" - mimo, że dałam mu najniższą w dzisiejszym zestawieniu ocenę (7 na portalu Filmweb) to i tak muszę tu o nim wspomnieć, ponieważ utkwił mi w pamięci. Film opowiada o pacjencie szpitala psychiatrycznego - Michaelu, który prowadzi pewną specyficzną grę i próbuje w nią wciągnąć przyjaciela swojego lekarza. Lekarz prowadzący terapię chorego chłopaka nagle z dnia na dzień znika i tylko chłopak wie co się stało, ponieważ jako ostatni się z nim widział. Nie chce on jednak wyjawić prawdy, której próbuje dociec przyjaciel zaginionego, również lekarz i dyrektor szpitala (Bruce Greenwood). W rolę Michaela wcielił się niesamowity Xavier Dolan, który z każdą kolejną rolą pozytywnie zaskakuje. Sam film był trochę zagmatwany i tajemniczy, ale miał w sobie to coś, tą nutkę ciekawości, która nie pozwoliła oderwać się od ekranu, aż do końca seansu.
"W GŁOWIE SIĘ NIE MIEŚCI" - już dawno żadna bajka nie zrobiła na mnie tak dużego wrażenia. Nie jest to typowa animacja o niczym, którą pooglądasz i za chwilę już nie pamiętasz o czym była i nigdy nie wracasz do niej myślami. W tym przypadku jest zupełnie odwrotnie, bajka zapada w pamięć i nie jest przeznaczona tylko dla dzieci, aby na chwile mieć z nimi spokój i znaleźć im zajęcie. Mój syn ma 3 lata i trudno go czymkolwiek zająć na dłużej niż 10 minut, ale w przypadku "W głowie się nie mieści" szczególnie na końcu nie mógł oderwać oczu i czułam, że przeżywa losy Riley tak samo jak ja i Patryk (ponieważ oglądaliśmy ją w trójkę).
Bajka opowiada o dziewczynce imieniem Riley, która razem z rodzicami przeprowadza się do innego miasta i wszystko musi zacząć od nowa. Jej życiem kieruje 5 emocji: Radość, Strach, Gniew, Odraza i Smutek, wcześniej jej życiem rządziła Radość teraz górę nad nią biorą inne emocje, niekoniecznie te dobre. Musicie sami zobaczyć jak sobie poradzi ze zmianą i jaką walkę stoczy ze sobą dobro i zło w jej życiu. Kto miał już przyjemność oglądać tą kolorową i pełną emocji animacje wie, że poza ciekawą historią niesie ze sobą też pewien przekaz i jest pełnowartościowa i godna polecenia, małym i dużym! Szybko nadrabiajcie, jeśli jeszcze jej nie widzieliście ;)
Teraz pora na książki, w październiku przeczytałam 6 książek. Coraz bardziej wkręcam się w czytanie i teraz największą radość sprawia mi kupowanie książek i pochłanianie ich od deski do deski.
Lauren Oliver "7 razy dziś" - czyli książka w której historię nie mogłam się wkręcić i czytałam ją najdłużej ze wszystkich dzisiaj przedstawionych. Jak sam tytuł wskazuje przeżywamy 7 razy ten sam dzień z życia Sam Kingston, dziewczyny, która z pozoru ma wszystko. Pochodzi z dobrego domu, jest popularna, ma jednego z najprzystojniejszych chłopaków w szkole i 3 szalone przyjaciółki, z którymi każde wyskoki uchodzą im płazem. Wszystko się zmienia w dniu kiedy Sam ginie w wypadku samochodowym i następnie 7 dni z rzędu przeżywa ten sam dzień od samego początku do końca. Ma szanse coś zmienić w swoim zachowaniu i zrozumieć wiele spraw, na których wcześniej nie zwracała uwagi. Ale czy, aby na pewno dobrze wykorzysta daną szansę, którą dostała od losu, zrozumie coś i wyciągnie wnioski? Musicie przekonać się sami...
Na początku książka mnie nudziła, ale z każdym kolejnym dniem głównej bohaterki wciągałam się coraz bardziej, aż ostatniego dnia płakałam jak bóbr i nie mogłam zrozumieć zakończenia, które nadeszło tak nagle i mnie szczerze mówiąc trochę zaskoczyło. Czuję jednak pewien niedosyt, myślałam, że ostatni dzień będzie najbardziej rozbudowany, będzie najdłuższy, a odniosłam wrażenie, że czegoś tam zabrakło. Czułam również pustkę i byłam długo zdołowana po przeczytaniu książki. Historia Sam dała mi do myślenia i za to ją polubiłam, chociaż na początku chciałam ją odłożyć z powrotem na półkę.
E L James "Grey" - czwarta część słynnej trylogii o losach Christiana Greya i niewinnej Anastasii Steele. Dokładniej mówiąc początek całej historii tym razem z perspektywy Christiana. Trzy wcześniejsze części Greya czytałam 2 lata temu i miło było sobie przypomnieć jak to wszystko się zaczęło. Słyszałam, że dla niektórych ta część jest zbędna i niepotrzebna, jest zwykłym powielaniem "Pięćdziesięciu twarzy Greya" i nie ma w niej nic ciekawego i nowego. Mimo, że znam historię i znam jej zakończenie, ciekawie było spojrzeć na to oczami męskiego bohatera. Poznałam trochę faktów z życia Christiana, szczególnie tych dotyczących jego dzieciństwa, choć nie było tego jakoś za wiele. Nie będę Wam raczej przytaczać historii Christiana i Anastasii, bo pewnie większości z Was jest dobrze znana, jak nie z książek to przynajmniej z filmu. Dla mnie ta pozycja jest sentymentalna i wcale nie żałuję jej zakupu. Mam jednak nadzieję, że autorka na tej części już poprzestanie i nie będzie dalej ciągnęła historii tych dwojga ;)
Camilla Lackberg "Księżniczka z lodu" - już dawno nie sięgałam po żaden kryminał i w sumie nie jest to moja ulubiona tematyka jeśli chodzi o książki, także na początku nie mogłam się wkręcić w historię "Księżniczki z lodu". Dopiero gdzieś w połowie książki zaciekawiła mnie na tyle, że chciałam poznać zakończenie całej tej zagmatwanej i wielowątkowej historii. Książka była ciekawa i wciągająca, lecz na początku nie mogłam spamiętać tych wszystkich osób zamieszanych w morderstwo Alexandry, oraz tych szwedzkich miejscowości i nazw. Bardzo natomiast podobał mi się wątek głównych bohaterów; policjanta Patrika i pisarki Eriki, którzy próbowali rozwiązać zagadkę morderstwa. Byli przy tym tak prawdziwi, uroczy, że dzięki nim mam ochotę na kolejną część. Może po następnej książce Camilli Lackberg polubię bardziej kryminały i częściej będę po nie sięgać, a nie tylko po młodzieżówki ;D
3 książki, których nie posiadam w wersji papierowej i czytałam je na tablecie:
Colleen Hoover "Szukając kopciuszka" - swego rodzaju kontynuacja "Hopeless" i "Losing Hope", choć tym razem historia skupiona jest przede wszystkim na najlepszej przyjaciółce Sky - Six i przyjacielu Holdera - Danielu. Jest to raczej krótkie opowiadanie niż pełnowymiarowa powieść, ponieważ posiada około 130 stron. Jak dla mnie jest to zdecydowanie za mało! I właśnie pod tym kątem mam największy zarzut jeśli chodzi o tą całą historię. Moim zdaniem jest za bardzo ogólnikowa, na sprawach najważniejszych skupia się najmniej, jest moim zdaniem mocno naciągana i jak dla mnie nie bardzo zrozumiała.
Daniel i Six pierwszy raz mieli ze sobą styczność w szkole w małym pomieszczeniu na miotły, gdzie było zgaszone światło i gdzie podczas drugiego "spotkania" uprawiali sex, nie widząc nawet swoich twarzy. Następnie Six wyjechała na kilka miesięcy na wymianę uczniowską i po powrocie spotyka i tak na prawdę poznaje Daniela u swojej przyjaciółki Sky. Bohaterowie od razu wpadają sobie w oko i z czasem zaczynają się coraz lepiej poznawać, oraz wracać do przeszłości, która jak się okazuje sporo ich łączy.
Oczywiście jak się już wcześniej przekonałam Colleen Hoover lubi zaskakiwać i szokować. Z pozoru lekka i przyjemna historia ma drugie i niekoniecznie przyjemne dno. Zdecydowanie jako parę bardziej lubię Sky i Holdera i cieszę się że pojawili się w "Szukając kopciuszka", dzięki nim warto było ją przeczytać i dowiedzieć się co u nich słychać ;)
Sylvia Day "Płomień Crossa i "Wyznanie Crossa" - czyli dalsze losy Evy i Gideona, których łączy trudna przeszłość, życie w luksusie i ciągłe seksualne nienasycenie. Co tu dużo mówić, prawie cała akcja książek kręci się w temacie seksu, ale jest tu również sporo dialogów i cały wątek Gideona i Evy jest tu bardziej rozbudowany niż np u Greya. Poza seksem, autorka dotyka również trudniejszych tematów dotyczących przeszłości bohaterów, takich jak wykorzystywanie seksualne. Pokazuje nam jak osoby dotknięte tym problemem w dorosłym życiu próbują sobie z nim radzić na różne sposoby. Nie jest to literatura wyższych lotów i nie potrafiłabym tego czytać codziennie. Obecnie jestem w trakcie czytania czwartej, ostatniej części, ale coś opornie mi idzie. Może do końca listopada przez nią przejdę ;)
Na koniec trochę muzyki, abyście mogły poznać choć po części również mój gust muzyczny ;)
Justin Bieber "What do you mean" i "Sorry" - tego pana chyba nikomu nie muszę przedstawiać ;) Pewnie tego o mnie nie wiecie, ale ubóstwiam Justina i kibicuje mu od samego początku czyli od około 5-6 lat i wcale się tego nie wstydzę! Moim zdaniem chłopak niesamowicie się rozwija i nikt mi nie wmówi, że nie ma talentu. Nowa płyta "Purpose" już zamówiona i nie mogę się doczekać, aż trafi w moje ręce ;) Każda kolejna piosenka jest dla mnie jeszcze lepsza od poprzedniej i jestem pewna, że cała płyta będzie wielkim sztosem! ;D Zostawiam Was z dwiema piosenkami, które towarzyszyły mi w październiku, a w następnym miesiącu pewnie będzie tego znacznie więcej ;)
Kiiara "Gold", "Intension", "Tennessee" i "Feels" - na pierwszą piosenkę Kiiary "Gold" trafiłam na snapchacie Maffashion i z przyjemnością zapoznałam się z trzema pozostałymi. Łatwo wpadają w ucho i towarzyszą mi bardzo często gdy mam słuchawki na uszach ;) Lubię tego typu muzykę.
Years&Years "Eyes Shut", "Ties", "Worship", "Take Shelter", "Border" - czyli moje chyba największe odkrycie muzyczne ostatnich tygodni, a może i nawet miesięcy. Poza znanymi większości utworami, które są puszczane w radiu i emitowane w telewizji takimi jak "King", "Shine" i "Desire", pokochałam szczególnie te 5, których możecie posłuchać wyżej. Uważam, że cała twórczość chłopaków jest godna polecenia! Są po prostu genialni.
Tak wyglądał mój październik, uważam, że pod względem kulturalnym był całkiem udany ;)