poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Maseczkowo #1 | kilka słów o 3 różnych maseczkach + czego używam do ich zmywania.

Witajcie w nowym tygodniu :) 

Dzisiaj chcę Wam powiedzieć małe co nieco na temat 3 różnych maseczek do twarzy, które ostatnio stosowałam/stosuję. Jakiś czas temu postanowiłam częściej używać maseczek do twarzy i próbować coraz to nowszych i mi nieznanych wcześniej produktów. Nigdy szczególnie nie przepadałam za tym "zabiegiem" i maseczek używałam sporadycznie i zazwyczaj ciągle tych samych. Obecnie staram się eksperymentować w tym temacie i mam nadzieję, że szybko się nie zniechęcę ;)

Nie będą to typowe recenzje, ponieważ nie będę się skupiała na składach, opisach producenta itd. Powiem Wam po prostu jak dana maseczka spisuje się u mnie, jaki pozostawia efekt na buzi i czy jestem z niej zadowolona czy nie. 
Jeśli jesteście zainteresowane zapraszam dalej ;)


1. Algo algi morskie:
- opakowanie; w środku znajdziemy saszetkę z zielonym pyłkiem, na razie alg użyłam 3 razy, została mi połowa opakowania, także jako maseczka wystarczy na około 6 użyć (ma również inne zastosowanie). Dostępne swego czasu w Biedronce za około 6 zł  
- konsystencja tak jak wspomniałam jest w formie pyłku, po zmieszaniu z wodą konsystencja robi się ciemno zielona i w zależności od ilości wody gęstnieje. Do jednorazowego użycia potrzebujemy małą łyżeczkę alg i odrobinę wody
- zapach jest przeokropny! Algi śmierdzą jak zdechła ryba lub jakiś stary staw, nie potrafię się do niego przyzwyczaić, a mój chłopak twierdzi, że z algami wyglądam i śmierdzę jak ropucha ;(
- działanie; długo zastyga na twarzy, opornie się zmywa, ale... świetnie i dogłębnie oczyszcza skórę, pory są odblokowane i również ładnie oczyszczone, po aplikacji skóra jest napięta, przed długi czas zmatowiona, odświeżona i wygładzona. 

Podsumowując: algi są tanie, wydajne, mają dobry skład (3 składnikowy), świetnie sobie radzą z oczyszczaniem. Dwie pierwsze aplikacje przebiegły u mnie bezproblemowo, natomiast po trzeciej miałam bardzo podrażnioną, zaczerwienioną i piekącą skórę szczególnie na czole i policzkach. Nie wiem czym było to spowodowane, może nałożyłam zbyt grubą warstwę maseczki, ale po jakimś czasie objawy minęły. Niestety zapach mocno mnie zniechęcił i nie jestem pewna czy kupię je ponownie. 

2. Strawberry Souffle maseczka truskawkowa głęboko nawilżająca i odblokowująca pory: 
- opakowanie wystarczyło mi na 2 użycia, cena waha się w granicach około 5 zł, dostępna między innymi w drogerii Laboo i Hebe
- konsystencja maseczki jest odpowiednia, ma perłowe i delikatnie różowe zabarwienie, posiada w sobie peelingujące drobinki na wzór pestek z truskawek, średnio się zmywa
- zapach jest słodki, ale sztuczny, nie przypomina zapachem prawdziwych świeżych truskawek, mimo to jest przyjemny, długo utrzymuje się na skórze
- działanie; brak ściągnięcia skóry, delikatne nawilżenie, odświeżenie i oczyszczenie porów, wygładzenie. Pozostawia na skórze rozświetlające drobinki

Podsumowując: maseczka całkiem miło mnie zaskoczyła, jej aplikacja była bardzo przyjemna, efekt końcowy mnie zadowolił, z chęcią wypróbuję inne wersje zapachowe ;)

3. Ziaja liście zielonej oliwki, oliwkowa maska regenerująca z kwasem hialuronowym:
- opakowanie wystarczyło mi jedynie na 1 aplikację i tylko na twarz, na szyję już zabrakło. Cena to około 1,50 zł, dostępna w większości drogerii
- konsystencja jest kremowa o białym kolorze, po zmyciu chusteczką zostawia na niej delikatnie zielony nalot 
- zapach jest przyjemny odrobinę trawiasty i cytrusowy, szybko się ulatnia 
- działanie; maseczka ma taki plus, że nie ma potrzeby jej zmywać, wnika w skórę, możemy jedynie po odpowiednim czasie zetrzeć jej nadmiar, a resztę wklepać w twarz i szyję. Po użyciu skóra jest miękka, gładka, nawilżona. 

Podsumowując: maseczka nie wywołała u mnie większego szału, a jej działanie nie było rewelacyjne. Z jednej strony fajnie, że nie ma potrzeby jej zmywać, ale z drugiej moja twarz bardzo długo się świeciła i czułam, że to co zostało na skórze, nie wchłonęło się do końca. Nie wiem czy zdecyduję się ponownie na jej zakup. 


Po tytule widzicie, że chciałam Wam dzisiaj również napisać czego używam do zmywania maseczek z buzi. Czasami się zdarzają trudniejsze do zmycia, które mocno trzymają się skóry, tak jak np. w przypadku alg. Pomagam sobie wtedy bawełnianymi chusteczkami kosmetycznymi do pielęgnacji twarzy. Pochodzą one z Rossmanna i kosztują 4,49 zł za 30 sztuk. Dodatkową są całkiem spore 18x18 cm, na zdjęciu widzicie chusteczkę złożoną na 4 razy. Ich oryginalne opakowanie różni się od mojego, ponieważ moje było tylko tymczasowe ;) TUTAJ sprawdźcie jak obecnie wygląda opakowanie, aby je bez problemu znaleźć na półce w Rossmannie :)
Podczas zmywania maseczki najpierw moczę twarz i próbuję zmyć ile się da samą wodą i dłońmi, następnie delikatnie zwilżam chusteczkę i ścieram to co pozostało na twarzy. Zazwyczaj wystarczy użyć 1-2 chusteczek i mamy czyściutką i miękką buźkę. Nie podrażniają one mojej skóry, ponieważ są hipoalergiczne i wykonane ze 100% bawełny, są delikatne, przyjemne w użyciu i co najważniejsze nie rwą się ani nie rolują ;)

Podzielcie się ze mną jakie są Wasze ulubione maseczki, chętnie wypróbuję! ;)

18 komentarzy:

  1. Nie znam żadnych z tych maseczek, planuję jakąś kupić ale nie wiem jaką :P

    OdpowiedzUsuń
  2. O prosze, te chusteczki to super patent na zmywanie! :) Koniecznie będę musiała się za nimi rozglądnąć :)

    OdpowiedzUsuń
  3. U mnie zarówno algi jak i ta maseczka z Ziaji się nie sprawdziły- podrażniały mi cerę :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi algi jak na razie jeden raz "zaszkodziły" zobaczymy jak będzie dalej ;|

      Usuń
  4. Ja mam zaplanowany post o swoich ulubionych maseczkach :D Algi miałam, ale średnio się u mnie sprawdziły :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O super! w takim razie czekam z niecierpliwością :))

      Usuń
  5. Mam tę trzecią, ale wciąż czeka na swoje zużycie. Alg się boję ze względu na ich zapach. :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Żałuję, że jak te algi były w Biedronce to nie kupiłam. Ja wolę maseczki w tubkach, nie te jednorazowe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w sumie też żałowałam, że się na nie nie skusiłam, ale na szczęście dostałam jedno pudełeczko w wygranym rozdaniu :) maseczki w tubkach są bardziej ekonomiczne to na pewno, gorzej jak się nie sprawdzą ;/ jednorazowa jak się nie sprawdzi wyląduje w koszu i nie kupimy jej ponownie przynajmniej ;D

      Usuń
  7. Mam w zapasach te maseczki Ziaja :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie znam tych maseczek :) ale muszę się wziąć za zużywanie swoich bo trochę się ich zebrało :P

    OdpowiedzUsuń
  9. Swego czasu zastanawiałam się nad zakupem maski z algami, ale ostatecznie zrezygnowałam, ponieważ wziąć pamiętam nieprzyjemną woń spiruliny, którą swego czasu nakładałam na włosy.

    OdpowiedzUsuń
  10. ja bardzo lubię maseczki z ziaji ale te w takich białych opakowanaich z kolorowymi wstawkami :) poza tym bardzo lubie glinki, szczególnie różową i białą :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Algi mam ale strasznie śmierdzą:)

    OdpowiedzUsuń
  12. moją ulubioną maseczką jest Ziaja antystresowa ...uwielbiam :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za każdy komentarz, to dla mnie dodatkowa motywacja do działania ;) Staram się odwiedzać wszystkie komentujące u mnie osoby. Jeśli podoba Ci się mój blog zapraszam do obserwowania :)