piątek, 25 września 2015

Rok z Programem Nowości Rossmanna + minirecenzje.

Witajcie Kochane ;)
Oficjalnie moje życiowe nierozgarnięcie wkracza na wyższy poziom, niestety... Nie wiem gdzie ja ostatnio mam głowę, ale całkowicie zapomniałam o pokazaniu Wam sierpniowego pudełka z nowościami od Rossmanna. Prawdopodobnie w poniedziałek odbiorę wrześniowe pudełko, sierpniowe już zrecenzowałam na stronie Rossmanna, a na blogu nie wspomniałam o nim ani słowem. 
Zdjęcia wykonałam kilka dni po odebraniu paczki i w końcu postanowiłam Wam przedstawić jej zawartość ;)

Zazwyczaj nie omawiam nowości, ale dzisiaj zrobię wyjątek. Już od jakiegoś czasu je testuje i mam wyrobione zdanie na ich temat tak więc pokrótce powiem Wam jak dany produkt się u mnie sprawdza. Jest to moja 12 paczka, a co za tym idzie właśnie minął rok odkąd jestem w Programie Nowości, bardzo szybko to zleciało i mam nadzieję, że jeszcze przez długi czas będzie trwało! ;-)



Zdecydowanie najciekawszym elementem zestawu na który się zdecydowałam jest nowa seria do włosów marki Garnier Grow Strong w której skład wchodzi kuracja odnawiająca, odżywka wzmacniająca i szampon wzmacniający. Powiem Wam, że z tej trójki 2 produkty polubiłam, a 1 uważam za totalny bubel. 
Lubię odżywki Garniera, szczególnie Goodbye Damage i Oil Repair 3, turkusowa nowość sprawdza się u mnie podobnie więc od razu się polubiłyśmy. Cała seria pięknie orzeźwiająco i słodko pachnie, a sama odżywka świetnie wygładza, zmiękcza i dociąża włosy. Szampon dobrze oczyszcza włosy, oraz skórę głowy, jest wydajny, mocno się pieni i używany co kilka myć (tak jak w moim przypadku) nie przesusza włosów, ani niepotrzebnie ich nie obciąża.
Niestety największe rozczarowanie tej serii i w sumie całej paczki to kuracja odnawiająca, która moim zdaniem absolutnie nie jest warta swojej ceny czyli 40 zł! Nie wiem kto wpadł na pomysł, aby w produkcie, który wcieramy w skórę głowy i który ma nam niby pomóc w odnowie na pierwszym miejscu w składzie umieścić alkohol denat! Przecież to się kompletnie mija z celem, tym bardziej u osób, które mają wrażliwą, delikatną i podatną na uszkodzenia skórę. Kuracji użyłam 2 razy i nie zamierzam więcej do niej wracać, od razu po użyciu skóra była ściągnięta i podrażniona, nie chce myśleć co by było po zużyciu całej buteleczki. Na uznanie zasługuje tu tylko opakowanie, które posiada wygodny aplikator i dzięki któremu aplikacja jest bardzo prosta. Niestety nawet zapach jest tu przesiąknięty alkoholem, zdecydowanie nie polecam! 


Coś nowego do pielęgnacji twarzy, a mianowicie: 3-stopniowa kuracja intensywnie złuszczająca redukująca zmiany trądzikowe Intense Anti Acne z Under Twenty (18,99 zł), która pozwala na wykonanie małego spa w domowych warunkach. Do gustu najbardziej przypadły mi dwa pierwsze stopnie czyli peeling intensywnie złuszczający i wygładzająca maska kojąca. 3 stopień czyli preparat zwężający pory w moim odczuciu nie spowodował żadnych większych zmian czy zauważalnych efektów. Tego typu saszetki u mnie sprawdzają się najlepiej gdy jestem poza domem, także w takich okolicznościach najczęściej będę po nie sięgać.
Drugim produktem jest płyn micelarny do demakijażu twarzy, oczu i ust do cery wrażliwej z Kolastyny (11,99 zł). Lubię testować płyny micelarne, a ten bardzo przypadł mi do gustu. Jest delikatny, ale całkiem dobrze sobie radzi z demakijażem, nie podrażnia, nie szczypie w oczy (co jest moją zmorą) i nie pozostawia uczucia ściągnięcia czy klejenia skóry. Lubię po niego sięgać i muszę stwierdzić, że jest jednym z przyjemniejszych płynów jakich używałam.  


Odświeżacz powietrza Air Wick Pure (15,99 zł) w bardzo wygodnym i praktycznym opakowaniu. Zapach odświeżacza jest przyjemny, czysty i świeży, który całkiem długo utrzymuje się w pomieszczeniu. Jest również dość intensywny i spokojnie 1-2 psiknięcia wystarczą, aby wypełnić całą przestrzeń. Plusem jest również to że produkt nie osiada na meblach, nie jest to typowo mokry odświeżacz tylko ma formę lekkiej mgiełki. Cena moim zdaniem również zachęca do zakupu, ponieważ nie jest wygórowana jak za produkt tak dobrej jakości.  
Kremowy żel pod prysznic Sweet Cherry z Lirene (11,99 zł) ma tak cudowny zapach, że podczas każdej kąpieli po prostu się rozpływam ;) Żel pachnie dokładnie tak jak wiśniowe lizaki chupa chups i aż ma się ochotę go zjeść. Posiada kremową konsystencję, dobrze się pieni, jest bardzo wydajny i nie zauważyłam, aby przesuszał moją skórę. Moim zdaniem jest świetny i mam ochotę wypróbować również inne zapachy! ;)   


Dwa najmniejsze produkty to lakier Last&Shine marki Manhattan o numerku 380 (13,99 zł) i urocza sówka w formie ochronnego nawilżającego balsamu do ust o zapachu jagodowym marki Body Club (11,99 zł). Jeśli chodzi o lakier to obecnie mam go na stopach i bardzo podoba mi się jego kolor. Jest to piękny burgund lub jak kto woli nasycony kolor wina. Sprawdzi się idealnie jesienią, tym bardziej że już jedna grubsza warstwa dobrze kryje. Lakier długo się utrzymuje i o dziwo całkiem szybko wysycha, po kilku dniach jedynie na końcach delikatnie się ściera. Jest to chyba mój pierwszy lakier z Manhattanu, który całkiem miło mnie zaskoczył.
Jeśli chodzi o drugi produkt to tutaj szczerze mówiąc płacimy głównie za ciekawe i całkiem nieźle wykonane opakowanie. Sówka jest typowym gadżetem, który kusi głównie wyglądem ponieważ jej wnętrze moim zdaniem jest mało zachęcające. Po odkręceniu głowy (jakkolwiek dziwnie to brzmi) w środku znajdziemy niebieską wazelinę z której ilością jeśli przesadzimy nabawimy się sinych i mało atrakcyjnych ust. Balsam pachnie słodko i chemicznie, w moim odczuciu kompletnie nie jest to zapach jagód, a forma aplikacji bardzo mnie irytuje. Mazidełko osadzone jest dość nisko i jedyna możliwość jego wydostania to grzebanie palcem w środku. Poza tym jego działanie jest wręcz znikome, nie wpływa na kondycję ust i szybko się zjada. Niestety spodziewałam się czegoś lepszego...     


Tym razem jako przekąska trafił mi się Fit snack ziarnisty ze słonecznikiem i sezamem. Zdrową przekąską bym go raczej nie nazwała ponieważ w składzie zawiera sporo cukru i zbędnych kalorii, a samym smakiem również mnie nie oczarował. Lubie napakowane ziarnami batony, ale ten był dość twardy, suchy i mało apetyczny, abym ponownie do niego wróciła. Zapowiadał się obiecująco, ale nie spełnił moich oczekiwań. Nie zawsze to co fit jest fit. 


Ostatnim produktem są perły piorące Perlux (34,99 zł). Jak pewnie większość z Was wie tego typu produkty są proste i bardzo wygodne w użyciu. Nie trzeba się bawić z odmierzaniem proszku i płynu, wystarczy wrzucić między ubrania 1 lub 2 kapsułki i problem z głowy. Mimo to że perły piorące na prawdę dobrze się spisują w swojej roli - mam tu na myśli czyste i pachnące pranie - są mało ekonomiczne. Opakowanie nie jest zbyt duże (liczy 24 szt) i w licznej rodzinie, gdzie pranie robi się bardzo często, nie wystarczy na długo. 

Zawartość sierpniowego pudełka oceniam całkiem dobrze, jedynie 2 produkty mnie rozczarowany, pozostałe w większości polubiłam ;)

Pamiętajcie Kochane, że bardziej szczegółowe recenzje moje i innych testujących znajdziecie na stronie http://www.rossmann.pl/ (już nie rossnet). Czasami przed zakupami warto co nieco poczytać, wiem z własnego doświadczenia ;)

Skusicie się na któryś z produktów, a może jesteście już ciekawe kolejnej paczuszki? ;)

czwartek, 17 września 2015

Aktualna pielęgnacja włosów + zmiany na głowie!

Chyba się starzeje, bo ostatnio coraz mniej eksperymentuje z pielęgnacją swoich włosów. Trzymam się w miarę sprawdzonych produktów i w sumie poza paczkami z Rossmanna nie dochodzi mi zbyt wiele nowości. 
Dzisiaj więc małe podsumowanie tego czego używam w ostatnich miesiącach/tygodniach i o zmianach jakie zaczęłam wcielać w życie ;)  


Pierwszą bardzo istotną kwestią mojej czupryny jest odświeżenie koloru. Jak już głosi tradycja od 4-5 lat zawsze pod koniec roku farbuje włosy, zazwyczaj dzieje się to na przełomie listopada i grudnia, tym razem "zaszalałam" trochę wcześniej i postawiłam na coś innego niż typową farbę. 
Po głębszym zastanowieniu kupiłam Casting Creme Gloss w kolorze 500 jasny brąz z L'Oreala i kilka dni temu siostra pomogła mi z "farbowaniem". Nie nazywam tego produktu typową farbą dlatego, że koloryzacja utrzymuje się do 28 myć. Jak wiecie nie mam większego problemu z przetłuszczaniem włosów i myje je średnio co 2-3 dni, więc przez jakiś czas będę mogła nacieszyć się pięknym brązem ;) Kolor bardzo mi odpowiada i wyszedł taki jak chciałam, czyli głęboki i nasycony brąz bez rudych refleksów, których już miałam serdecznie dość.
Pozostałe produkty, które widzicie na zdjęciu wyżej będę używała w celu jak najdłuższego utrzymania i podtrzymania koloru na włosach. W tym celu wspomogę się pianką do włosów odświeżającą kolor z Syoss Color Refresher, oraz szamponem i odżywką przeznaczoną do brązowych włosów z Balei.    


Jeśli chodzi o mycie to nadal staram się trzymać delikatnych szamponów, obecnie używam płynu do higieny intymnej Aloe Vera z Facelle i jestem zadowolona. W celu głębszego oczyszczenia włosów, średnio raz w tygodniu używam szamponu nawilżajacego intensywnie regeneracyjnego ze złotymi algami i kawiorem z Biovaxu i też w sumie na niego nie narzekam. Kiedyś miałam maskę z tej serii, o której pisałam TUTAJ.  
Ostatnio moimi ulubionymi odżywkami są dwie siostry: Goodbye Damage i Oil Repair 3 z Garnier Fructis. Obie świetnie wygładzają, zmiękczają i dociążają włosy, przy czym pięknie pachną, są wydajne i niedrogie. Oczywiście mają większy wizualny wpływ na włosy niż wewnętrzna odbudowa i regeneracja, ale bardzo je lubię i moje włosy również. Nie ważne czy nałoże je na 2 minuty, czy na 40 minut, efekt zawsze jest zadowalający ;)
Od niedawna używam również mojego pierwszego rosyjskiego produktu do włosów, czyli balsamu do włosów aktywator wzrostu. Jak na razie jestem zadowolona z jego działania, ale oczywiście nie mogę się jeszcze wypowiedzieć w kwestii szybszego wzrostu włosów.


Jeśli chodzi o olejowanie to staram się przynajmniej raz-dwa razy w tygodniu nałożyć olej chociaż na 2 godziny, bo wiem, że jedynie olejowanie może mnie wspomóc w walce o zdrowe włosy. Niedawno wróciłam do oleju kokosowego, bo kiedyś działał cuda z moimi kłaczkami. Oprócz tego używam też olejku do ciała z olejem z pestek mango i ekstraktem z papai z Wellness&Beauty, który wręcz pokochałam i już wcześniej Wam o nim wspominałam. 
Jak pamiętacie od kilku miesięcy mam przeogromny problem z wypadaniem włosów i nawet tabletki już mi nie pomagają. Co za tym idzie wspomagam się już czym się da i wróciłam do olejku, który kilka miesięcy temu bardzo zachwalałam. Jest to olejek łopianowy z czerwoną papryką z Green Pharmacy, którego delikatnie podgrzewam i nakładam na skórę głowy około 30 minut przed myciem. 
Na końcówki bez zmian od kilku tygodni stosuję duet: serum Goodbye Damage z Garniera i olejek do włosów suchych i zniszczonych Oil Care z Isany. Oba produkty sprawdzają się świetnie i obecnie nie szukam niczego innego. 


Jak suchy szampon to tylko Batiste! tym razem wersja Cherry. Już niejednokrotnie się przekonałam, że żadna inna marka nie może im dorównać. Na wykończeniu mam jeszcze biedronkowy szampon, który na pozór dobrze się spisywał, ale ostatecznie wywołał na mojej głowie pogrom łupieżu!
W celu łatwiejszego rozczesywania włosów niezawodna ekspresowa odżywka regeneracyjna w sprayu z Gliss Kura, czarna wersja - przeznaczona do włosów bardzo zniszczonych i suchych - jest nadal niezmiennie moją ulubioną ;)
Mimo, że bardzo rzadko prostuje, a jeszcze rzadziej kręcę i suszę swoje włosy to ochrona termalna się przydaje. Już prawie od roku używam mgiełki z Mariona. Za dużo nie mogę się wypowiedzieć na jej temat, bo zbyt rzadko jej używam, ale wiem, że ładnie pachnie i nie skleja mi włosów ;)


Pokażę Wam również moje nowości do włosów, które obecnie testuję. Rossmann obdarował mnie nową serią Strong Grow z Garniera Fructis w której skład wchodzi szampon i odżywka wzmacniająca, oraz kuracja odnawiająca. Oprócz tego odżywka z Isany z serii Power Volume i olejek z pestek moreli do włosów suchych i łamliwych z Alterry.
Ostatnim produktem jest mleczko kokosowe, z którym myślę trochę poeksperymentować i które jak jak się nie sprawdzi na włosach wykorzystam w kuchni ;)

Nie pokazałam Wam wszystkich produktów do włosów jakie posiadam, ominęłam te które się gorzej sprawdzają i te po które sięgam zdecydowanie rzadziej. 


Pierwszą zmianą na głowie był kolor, a obecnie jego utrzymanie, drugą natomiast będzie cięcie! W następnym tygodniu mam w końcu zamiar wybrać się do fryzjera! Wiem, że trąbie o tym od tygodni, ale serio szkoda mi włosów, które już nie pamiętam od kiedy w końcu sięgają talii ;( Tak na prawdę moim włosom przydałoby się około 10 cm cięcie, ale nie wiem czy ostatecznie zdecyduje się aż na taką zmianę. Przez to głupie wypadanie mam brzydko przerzedzone końcówki, które wyglądają tragicznie. 
Aaa i muszę Wam powiedzieć na jaką może głupią teorię wpadłam. Czy włosy mogą wypadać, bo są za długie? Pamiętam, że kilka lat temu miałam podobnie, gubiłam włosy na potęgę, a jak je sporo podcięłam to wszystko wróciło do normy ;/ Może moje włosy nie lubią być za długie... sama już nie wiem. 

Dajcie znać czy dobrnęliście do końca! I czy macie dla mnie jakieś rady, jakiekolwiek! ;)

wtorek, 8 września 2015

Paczka niespodzianka od Rossmanna! ;)

Chcę się dzisiaj z Wami podzielić pewną nowiną ;) Jakiś miesiąc temu odezwała się do mnie Zosia - przedstawicielka drogerii Rossmann i zaproponowała mi współpracę. Przeogromnie się ucieszyłam, bo byłaby to moja pierwsza blogowa współpraca, a poza tym uwielbiam Rossmanna, jest to zdecydowanie moja ulubiona drogeria, do której zaglądam najczęściej ;) 

Nie miałam pojęcia co znajdę w paczce, dlatego tym bardziej nie mogłam się jej doczekać! 
Powiem Wam od razu, że zawartość bardzo mi się podoba, trafia w moje gusta, oraz potrzeby i cieszę się z każdego produktu z osobna ;)


Zestaw, który widzicie wyżej dostała każda z dziewczyn współpracujących z drogerią. Osobno zapakowane były produkty dopasowane do każdej z nas indywidualnie, oraz krótki liścik. Mimo, że to moja pierwsza taka przesyłka, Zosia trafiła idealnie! ;)

A tak oto prezentuje się całość:




Największy z produktów, który jako pierwszy rzuca się w oczy to szczoteczka do oczyszczania twarzy z Rival de Loop. Jest to moja pierwsza szczoteczka do twarzy z wymiennymi końcówkami i bardzo się cieszę że w końcu przetestuję na sobie to urządzenie ;)


Następnie 3 produkty marki Isana: odżywka do włosów Power Volume, żel do mycia twarzy i demakijażu oczu, oraz kremowy żel pod prysznic z miodem kwiatowym
Żele pod prysznic Isany bardzo lubię i często do nich wracam, a nad tą wersją zapachową ostatnio się zastanawiałam w sklepie ;) O odżywce słyszałam wiele dobrego od Basi callmeblondieee, więc tym bardziej jestem jej ciekawa, a żel do twarzy tej marki to dla mnie całkowita nowość ;)


Teraz pora na ostatnio ukochaną markę Wellness&Beauty <3 Cudownie pachnący (mam już z tej serii olejek do ciała) żel do kąpieli i pod prysznic z owocowymi ekstraktami z mango i papai, który zostawię sobie na wyjątkowe okazje, bo wiem, że będę cierpieć jak się skończy ;D
Oraz balsam do rąk (który już posiadam i obecnie używam) z ekstraktem z kwiatów wiśni i ekstraktem z kwiatów róży. Żeby mi się nie dublował oddałam jeden w ręce siostry, która mam nadzieję, polubi go tak jak ja ;)


Na koniec dwa produkty z Alterry: olejek do włosów z pestek moreli przeznaczony do włosów suchych i łamliwych, oraz peelingująca pomadka ochronna z serii z granatem. Olejek na pewno się nie zmarnuję, bo powoli wracam do regularnego olejowania włosów, a pomadkę już wcześniej miałam i nie najgorzej się u mnie sprawdziła.
Ostatni produkt to maseczka naprawcza z 10 % mocznikiem i podwójnym kwasem hialuronowym z Rival de Loop



Na koniec pokażę Wam jak wyglądała moja paczka jeszcze nierozpakowana ;)

Przesyłkę dostarczył mi kurier, która była tak szczelnie zapakowana, że przez kilka minut z mamą nie mogłyśmy się do niej dostać! ;) W środku znalazłam wielkie, czerwone, okrągłe pudło zawiązane kokardą. Bardzo podoba mi się sam pomysł, oraz staranność, dokładność i pomysłowość zespołu Rossmann ;)) Jestem przeogromnie zadowolona!


Który z produktów Was najbardziej zaciekawił? ;)

piątek, 4 września 2015

Najlepsze filmy ostatnich 3 miesięcy - co ciekawe nie tylko dla Pań ;)

UWAGA OBSZERNY POST! ;D

Witajcie moje Kochane ;*

W sumie rzadko wspominam Wam o moim życiu prywatnym na blogu, ale czasami małym co nieco mogę się podzielić ;) 
Od wtorku mój malutki (dla mnie zawsze będzie malutki ;D) Dominik jest przedszkolakiem i muszę Wam powiedzieć, że jestem z niego bardzo dumna! ;) Pierwszego i drugiego dnia świetnie sobie poradził, dzielnie został w nowym miejscu, nie płakał, nie uciekał, ładnie zaczął się bawić, a ja po kilku minutach mogłam spokojnie wyjść i go zostawić. Trzeciego dnia, czyli wczoraj miał mały kryzys, Pani w przedszkolu mówiła, że troszkę płakał i chciał do mamy. Tak się stało pewnie dlatego, że został dłużej niż w poprzednich dniach i widział innych rodziców jak odbierają swoje dzieci, więc też chciał już do domu. Natomiast dzisiaj był znowu dobry dzień, zero łez i stresu ;)
U mnie w mieście są dwa przedszkola, Dominik chodzi do niepublicznego i jak na razie uważam, że nie mogłam podjąć lepszej decyzji! Dzieci jest tam zdecydowanie mniej, bo tylko 23 i wszystkie są razem w grupie (od 2,5 roku do 5 lat). Panują tu również inne "zasady" niż na przykład w tym drugim przedszkolu. Dziecko nie jest zabierane (nawet na siłę) od rodzica i przez jakiś czas nie zostaje tam od samego rana do nawet późnego popołudnia. Pierwszego dnia mogłam spokojnie pożegnać się z Dominikiem, wejść z nim do środka między zabawki i zostać kilka minut, aż się czymś zajmie i pozwoli mi odejść. Przez pierwszych kilka dni nie zostaje tam na cały dzień, we wtorek był np. 1,5 godziny, w środę 2,5, w czwartek (w dniu kryzysu) już ponad 4 i tak codziennie będziemy powoli wydłużać ten czas. 
Warto również wspomnieć, że w czerwcu byliśmy na dwóch dniach próbnych po około 1,5 godziny gdzie Dominik bawił się z dziećmi, poznawał nowe miejsce,zasady tam panujące, a ja siedziałam z boku i tylko go obserwowałam. Bardzo mi się podoba takie podejście do sprawy, dla dziecka nie jest to aż tak stresujące jak zabranie od rodzica i pozostawienie go na cały dzień z całkiem obcymi dziećmi i dorosłymi również. Nie każde dziecko jest na tyle otwarte, że odnajdzie się w takiej sytuacji. Jak słyszę opowiadania innych rodziców, że dziecko przez cały dzień płakało w przedszkolu, chciało do mamy i nie chce więcej tam wracać to aż mam dreszcze.
Bałam się jak to będzie i byłam pewna, że będziemy razem płakać przy rozstaniu, ale było lepiej niż mogłabym sobie wymarzyć!  
Ale żeby nie było aż tak kolorowo to problem będziemy mieć z czymś innym... Domcio we wrześniu skończy 3 latka, ale nadal mówi swoim językiem więc obcym ciężko jest się z nim dogadać. W domu go w miarę rozumiemy, ale nie wiem jak to będzie w przedszkolu na dłuższą metę. Mam nadzieję, że wśród dzieci szybko nauczy się mówić po naszemu ;D 
Aaa no i jeszcze kwestia jedzenia... nie znam większego niejadka niż mój Syn, jak na razie jeszcze nic nie zjadł w przedszkolu i tylko raz w ogóle usiadł przy stole... 

Wiadomo nie może być idealnie, ale trzymajcie kciuki za mojego przedszkolaka! ;)


Przechodząc już do właściwego tematu posta to powiem Wam, że narobiłam sobie sporo zaległości w niektórych blogowych kategoriach, a największe w topowych filmach miesiąca. Przez 3 miesiące nie pojawił się żaden wpis z tej serii. Przez ten czas obejrzałam 26 filmów i w końcu przekroczyłam upragnioną liczbę 1200 ocenionych filmów na Filmwebie. W porównaniu z niektórymi moimi znajomymi ze studiów to jest nic. Wyobraźcie sobie oglądać codziennie od kilku lat co najmniej jeden film dziennie i mieć ocenionych 3 tysiące tytułów, to jest dopiero coś!


Wybrałam dla Was 8 najwyżej ocenionych tytułów, z których każdy dostał ode mnie ocenę 8, a niektóre nawet z serduszkiem! 
Rzadko daję wyższe oceny, jestem wybredna, wybaczcie ;D 

Na początek 4 na pewno Wam znane tytuły (choćby ze słyszenia), później 4 trochę mniej znane i popularne. 



SZYBCY I WŚCIEKLI 7 - ten kto mnie dobrze zna wie, że kocham całą serię szybkich. Pierwszą część obejrzałam w gimnazjum i nie skłamię jak napiszę, że w całości pooglądałam ją minimum 30 razy. Potrafiłam codziennie wracając ze szkoły oglądać "Szybkich i wściekłych" i do tej pory film mi się nie znudził. Znam większość dialogów na pamięć i nadal "jaram" się początkiem tej całej historii. Najbardziej zakochana byłam w Vinie i przez całe liceum nosiłam jego zdjęcie w piórniku ;D Do Paula Walkera mam również ogromny sentyment i do dzisiaj nie mogę się pogodzić z jego śmiercią. 

7 część szybkich podobała mi się tak samo jak każda poprzednia. Jak dla mnie jest to świetne kino akcji i każdą ze scen z pościgu przeżywam tak że trudno usiedzieć mi w miejscu. Wiem, że czasami fabuła jest naciągana i ogólnie filmowi można wiele zarzucić, ale na pewno nie od strony technicznej. Mój chłopak zazwyczaj się nudzi oglądając każdą kolejną cześć ze mną, a ja ściskam jego rękę tak mocno, że ma dość ;D Z tego co wiem ma powstać 8 część, ale boję się czy tego nie będzie już za dużo. Moim zdaniem powinni zakończyć na 7 części, tym bardziej, że Paula nie będzie już w kolejnej, a nie wyobrażam sobie tego filmu bez niego.
Nie będę Wam streszczać fabuły, bo jeśli ktoś nie widział żadnej z poprzednich części to i tak nic nie zrozumie. Polecam Wam tą serię, jest to na pewno jedna z moich ulubionych, do której będę wracać zawsze! ;)



ZBUNTOWANA - druga część serii "Niezgodna" i moim skromnym zdaniem dużo lepsza od pierwszej. Całą serię porównuje się do "Igrzysk Śmierci" i to podobieństwo również i ja dostrzegam, ale nadal uwielbiam jedną i drugą. 

Kto widział pierwszą część i zna fabułę będzie wiedział kim jest główna bohaterka Tris Prior (cudowna Shailene Woodley) w jakim świecie żyje, oraz z czym musi się zmierzyć. Także tak jak przy poprzednim tytule przytaczanie całej historii trochę mija się z celem. Film szczerze polecam nawet tym na których "Niezgodna" nie wywarła większego wrażenia. W drugiej części pojawia się również nowa twarz - Kate Winslet. Film trzyma w napięciu, momentami budzi w nas niepokój, akcja jest świetnie poprowadzona, a aktorstwo jest na wysokim poziomie. 
Ja osobiście jestem bardzo zadowolona i niesamowicie jestem ciekawa książki, może kiedyś będzie dane mi przeczytać wszystkie części ;)



MAD MAX - kolejny rewelacyjny film, który ani przez chwilę nie powiewa nudą. 2 godziny zleciały mi jak 30 minut, a sam film ma taką siłę i energię, że aż trudno w to uwierzyć. Tempo w jakim oglądamy całą historię jest niesamowite, cały czas coś się dzieje i dla mnie jest to zdecydowanie fenomen! Może sama historia wydaje się mało interesująca i nie jest to film, który spodoba się każdemu. Moim zdaniem szybciej podpasuje chłopakom, ale ja również lubię takie kino.

Film opowiada o grupie młodych kobiet, które uciekają z Cytadeli przed swoim tyranem, który puszcza się w pościg za nimi. Do kobiet przyłącza się Max - niewolnik Wiecznego Joe - który razem z jego niewolnicami zaczyna toczyć zacięta walkę o przetrwanie. Jest to typowy sensacyjny i pełen przemocy film, także miejcie to na uwadze :) Warto również wspomnieć o cudownej Charlize Theron i Tomie Hardy, którzy są kolejnym plusem dla "Mad Maxa".



NAJDŁUŻSZA PODRÓŻ - kolejna adaptacja książki Nicolasa Sparksa, która opowiada o historii dwóch par ludzi. Jedna dotyczy młodych osób i rozgrywa się w dzisiejszych czasach, druga to wspomnienia starszego Pana dotyczące jego zmarłej żony. Dwie na pozór różne historie łączą się ze sobą i przeplatają. Film bardzo pozytywnie mnie zaskoczył, był momentami wzruszający, momentami zabawny, niczego mi w nim nie brakowało. 

Od kilku miesięcy posiadam również książkę, ale jakoś nie mogę się za nią zabrać. Może za jakiś czas gdy z głowy uleci mi już film, a będę chciała przypomnieć sobie samą historię to przeczytam książkę. Każda z nas wie jakie są historie Sparksa - romantyczne, pełne miłości i ze szczęśliwym zakończeniem, tak jest też i w tym przypadku ;)



GIRLHOOD - pora na coś nieanglojęzycznego, tym razem na tapecie mamy francuskie niszowe kino. Film opowiada o 16 letniej Marieme, która pochodzi z mało zamożnej, niepełnej rodziny, w dodatku nie najlepiej się uczy i czuje się wyobcowana wśród rówieśników. Pewnego dnia poznaję grupkę dziewczyn z Paryskiego "gangu". Od tego czasu zmienia się z wyglądu, z zachowania, rzuca szkołę, zmienia imię i upodabnia się do nowych koleżanek. Ma nadzieję, że takim postępowaniem zmieni swoje życie i zacznie w końcu być szczęśliwa. Jednak jak wiadomo życie nie jest wcale takie proste i często rzuca nam kłody pod nogi...

Bardzo lubię takie historie owiane smutkiem i melancholią, gdzie akcja toczy się wolno i w swoim tempie. Do tego jestem oczarowana główną aktorką, która może nie ma rzucających na kolana zdolności, ale jest niesamowicie hipnotyzująca. Przez cały film nie mogłam oderwać od niej wzroku, jakkolwiek dziwnie to brzmi ;D 



BOYS - pora na holenderskie kino. Było o dziewczynach, tym razem film o chłopakach, a dokładniej o gejach. Nie jest to film w stylu "Tajemnica Brokeback Mountain" jest to zdecydowanie bardziej delikatna, urocza, owiany niewinnością i pierwszym zakochaniem historia. Opowiada o dwóch młodych chłopakach, którzy próbują odnaleźć się w nowej sytuacji, ciągle poznając i ucząc się samych siebie. Wiadomo jak otoczenie reaguje na takie związki, więc chłopakom tym bardziej trudniej jest się otworzyć. Jednak to miłość gra tu najważniejszą rolę i tak właśnie powinno być.

Dla mnie film jest po prostu uroczy i kochany ;) W podobnej tematyce w ostatnich tygodniach widziałam również "Siłę przyciągania", ale to zdecydowanie "Boys" wywarło na mnie lepsze wrażenie. 



SWEET SIXTEEN - najstarszy film w dzisiejszym zestawieniu, bo z 2002 roku i również mało popularny. Opowiada o 16 letnim chłopaku oraz o jego rówieśnikach. Liam wychowuje się w biednej dzielnicy, bez perspektyw na lepsze życie, bez matki, która odbywa karę w więzieniu i pod opieką jej partnera, który jest dilerem narkotyków. Nie ma normalnego i szczęśliwego dzieciństwa na jakie zasłużył każdy z nas, ciągle marzy o innym życiu i o tym, aby po zwolnieniu matki zamieszkać razem z nią. Dąży do tego wszystkiego różnymi, niekoniecznie dobrymi i przemyślanymi sposobami. Gdy w końcu powoli zaczyna mu się układać, wszystko znowu się rozpada jak domek z kart.

Bardzo smutny, poruszający i ukazujący jak niesprawiedliwe bywa życie film. Takie historie uczą nas pokory i uświadamiają nam jak wiele mamy w życiu i czego tak na prawdę nie potrafimy na co dzień docenić...


CELA 211 - moja ostatnia dzisiaj propozycja, również z pozoru dość nietypowa jak dla kobiet. 
Tym razem akcja filmu rozgrywa się w więzieniu w którym możemy obserwować bunt więźniów. Pojawia się tam również przyszły nowy pracownik więzienia, który niefortunnie trafia w sam środek całej afery. Musi udawać jednego z więźniów, aby nie zostać zabitym przez ludzi, którzy nie mają żadnych skrupułów i jest im wszystko jedno jak skończą. 

Kolejny film, który trzyma w napięciu, budzi strach i niepokój i zalicza się do jednego z ciekawszych thrillerów jakie ostatnio widziałam. Polecam na wieczór z chłopakiem/mężem ;)


Dajcie mi znać czy podobają Wam się moje dzisiejsze propozycje, czy widzieliście już któryś z tytułów i czy wolicie jak przedstawiam Wam bardziej znane czy mniej popularne filmy ;) 


Wszystkie zdjęcia pochodzą z portalu Filmweb.