piątek, 28 listopada 2014

Totalny ulubieniec - oliwkowa woda tonizująca, liście zielonej oliwki Ziaja.

Obiecałam Wam recenzję na temat mojego ostatniego wielkiego ulubieńca i oto ona ;) A mianowicie oliwkowa woda tonizująca z witaminą C z nowej serii liście zielonej oliwki z Ziaji. 

Wcześniejsza seria, o której było i nadal jest bardzo głośno, czyli liście manuka, mi osobiście nie przypadła do gustu. Oczywiście nie skreślam jej całkowicie ponieważ, miałam tylko 2 produkty z tej serii. Mikrozłuszczający krem na noc, który u mnie kompletnie się nie spisał i pastę oczyszczającą, która również nie wywołała zachwytu. Nadal chcę wypróbować żel myjący i tonik, może wtedy moje zdanie na temat tej serii się zmieni. 

Kończy mi się moja ukochana woda różana, której ostatnio bardzo sobie skąpie, aby wystarczyła mi jeszcze na jak najdłużej. Wiem, że na pewno kupię ją ponownie, ale szukałam dobrego zamiennika na chwilę obecną. Taki który będzie odświeżał i odżywiał moją skórę. Gdy byłam w aptece w oczy rzuciła mi się właśnie oliwkowa woda tonizująca. Oczywiście poza apteką, dostępna jest również w firmowym sklepie Ziaji i prawdopodobnie również w drogeriach. 
Pomyślałam, że się skuszę, a cena tym bardziej mnie zachęciła, ponieważ kosztowała 8 zł za 200 ml.
Od pierwszego użycia jestem w niej zakochana! Spisuje się genialnie, a dozownik bardzo ułatwia użytkowanie. Używam jej 2 razy dziennie, idealna jest zarówno po demakijażu, pod makijaż, na makijaż (nie rujnuje go, a delikatnie scala), po myciu twarzy jak i w ciągu dnia. Delikatnie odświeża twarz, gdy jest ona podrażniona i np. ściągnięta - wtedy łagodzi to uczucie. W podróży i po ćwiczeniach jej nie używałam, ale wszystko przede mną ;))

OPIS PRODUCENTA:
Opakowanie jest bardzo poręczne i wygodne, posiada atomizer, który rozpyla delikatną mgiełkę. 
Używam jej prosto na twarz, bardziej odpowiada mi ta opcja niż psikanie na wacik i przemywanie nim buzi. Nie żałuję jej sobie w ogóle, psikam sporą ilość za każdym razem i mam jej jeszcze ponad połowę, a używam prawie 3 tygodnie. Wydaje mi się że nie jest najgorzej z wydajnością ;)
Byłam bardzo zdziwiona tym jak szybko mgiełka się wchłania i w ogóle nie spływa z twarzy. Pozostawia skórę bardzo miękką, gładką i nawilżoną. Witamina C może rozjaśnić skórę/przebarwienia, działa również łagodząco.
Zapach produktu mi odpowiada i mi się podoba, pachnie świeżo i trochę "liściasto".  

SKŁAD:
Nie jestem mistrzem w rozszyfrowywaniu składów, ale wydaje mi się że jest całkiem w porządku. Nie znalazłam w nim niczego, co by mnie mocno zaniepokoiło. 


PLUSY:
- działanie
- cena
- wydajność
- dostępność
- zapach
- skład

MINUSY:
- brak

PODSUMOWANIE: Wody lubię używać ponieważ łagodzi moją twarz po demakijażu, a także rano po umyciu żelem, by ją dodatkowo odświeżyć. Jestem z niej bardzo zadowolona i wiem, że na jednym opakowaniu się nie skończy. Używanie jej to dla mnie czysta przyjemność i urozmaicenie mojej pielęgnacji twarzy ;)
Kuszą mnie również pozostałe produkty z tej serii, szczególnie maseczki, peeling i krem  ;)

Jest to oczywiście tylko moje zdanie i odczucia na temat tej wody. Wiem, że są osoby, które się na niej zawiodły, ponieważ ich zdaniem nic nie robi, tak samo na Wizażu ma średnią ocenę. Wiadomo, że każda z nas jest inna i każdej odpowiada co innego. Ja Was osobiście zachęcam do przetestowania, może ją polubicie i docenicie tak samo jak ja ;)
Jeśli macie tą wodę, lub inny produkt z tej serii dajcie znać :)

środa, 26 listopada 2014

Denko październik-listopad || mini recenzje zużytych produktów.

W końcu przyszedł odpowiedni czas na denko. W październiku taki wpis się nie pojawił, bo miałam mało zużytych produktów, ale w listopadzie nadrobiłam i trochę się tego nazbierało ;) Zaczynam, bo pewnie długo mi zejdzie... Jeśli o którymś z produktów pisałam już wcześniej podlinkuję dany post ;)
PRODUKTY DO WŁOSÓW:
Ekspresowa odżywka regeneracyjna Million Gloss GLISS KUR - totalny BUBEL, nie kupię ponownie.
Maska nawilżająca do włosów suchych i zniszczonych granat i aloes ALTERRA - miałam napisać Wam recenzję tej maski, przygotowałam już nawet zdjęcia, ale w sumie nie wiedziałam, co Wam o niej opowiedzieć. Niby byłam z niej zadowolona, ale jakiś ogromnych rezultatów jej działania nie zauważyłam. Podobał mi się jej zapach, konsystencja, ale nawet nie zwróciłam uwagi czy puszyła mi włosy bardziej niż inne produkty czy nie. Może kupię ją ponownie i wtedy bardziej skupię swoją uwagę na efektach jakie daje i wtedy więcej Wam o niej napiszę. 
Szampon z 5 % mocznikiem ISANA - recenzja TUTAJ, bardzo polubiłam ten szampon i kupię go ponownie.
Olejek rycynowy - używałam oczywiście do olejowania, szczególnie końcówek włosów. To już moje ente opakowanie, kupię ponownie.
Jedwab w płynie, serum na łamliwe końcówki GREEN PHARMACYULUBIENIEC w tej kwestii, spisywał się świetnie i był baaardzo wydajny, z pewnością kupię ponownie
PRODUKTY DO TWARZY:
Emulsja oczyszczająca do twarzy granat bio ALTERRA - recenzja TUTAJ, nie do końca byłam z niej zadowolona, nie kupię ponownie
Krem mikrozłuszczający z kwasem migdałowym na noc, liście manuka ZIAJA - dla mnie straszny BUBEL, nie kupię ponownie
Płyn micelarny BEBEAUTY - każdej z Was pewnie świetnie znany, kiedyś robiłam jego małe PORÓWNANIE z kultowym już płynem micelarnym z Garniera. Po dłuższym stosowaniu stwierdzam, że nie jestem z niego za bardzo zadowolona. Po 1 moja twarz po jego użyciu okropnie się kleiła, a po 2 podrażniał moje oczy, nie wiem czy kupię go ponownie. Chyba zostanę przy ulubionym płynie z Garniera.
Matujący krem BB AVON - do ostatniej kropli miałam mieszane uczucia co do niego. Do wyboru są dwa odcienie, dla siebie wybrałam oczywiście ten jaśniejszy, ale mimo to był dla mnie delikatnie za ciemny, do tego miałam wrażenie, że ciemnieje na twarzy w ciągu dnia. Z plusów na pewno warto zwrócić uwagę na to, że całkiem dobrze kryje i nie najgorzej matuje. Używałam go w dni kiedy moja cera nie wyglądała za dobrze, a musiałam wyjść z domu np. na pocztę czy do sklepu. Nie robiłam sobie pełnego makijażu, bo nie mam problemu z wyjściem bez "tapety" z domu, nakładałam jedynie ten krem. Nie musiałam go nawet zmatowić, bo i tak całkiem nieźle wyglądał. Nadal nie wiem czy kupię go ponownie.
Micelarny żel nawilżający BEBEAUTY - recenzja TUTAJ, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, to chyba mój ulubiony żel do mycia buzi, na 100 % kupię ponownie.
Pomadka ochronna Essential Care NIVEA - całkiem niezła pomadka, znalazła się nawet w ULUBIEŃCACH, jedynie pod koniec zrobiła się bardzo miękka i mi się rozwalała, może kiedyś kupię ponownie

PRODUKTY DO KĄPIELI:
Płyn do kąpieli o zapachu fiołka AVON - nie zapamiętałam tego zapachu jakoś szczególnie, ale ogólnie bardzo lubię płyny i żele tej marki. Sam produkt kupię ponownie, ale ten zapach nie koniecznie. 
Żel pod prysznic Mistique AVON - moim zdaniem ten zapach jest okropny i w ogóle mi się nie spodobał. Mam swoich ulubieńców i wiem, że do tego zapachu już nie wrócę, męczę się teraz z mydełkiem w płynie z tej samej serii. Same żele na pewno kupię ponownie
2 żele pod prysznic, borowinowy i słodkie migdały z białą glinką BINGO SPA - recenzja TUTAJ, średnio się sprawdziły, żadnych rewelacji, nie kupię ponownie

 PRODUKTY DO PIELĘGNACJI:
Płyn do higieny intymnej FACELLE - totalny ulubieniec, recenzja TUTAJ, z pewnością kupię ponownie.
Masło zwiększające elastyczność skóry w ciąży PERFECTA - nie, nie jestem w ciąży, masło otrzymałam w paczce z Rossmanna do przetestowania. Niby było ok, ale parafina na samym początku w składzie mocno mnie zniechęciła i zapach w ogóle mi nie odpowiadał. Nie kupię ponownie
Krem do rąk z jagodami Acai AVON - zapach cudowny, konsystencja i kolor kremu ok (kolor taki sam jak opakowanie ;)), nawilżenie w normie, ale niestety dłonie po jego użyciu okropnie się kleiły ;( To go zdecydowanie dyskwalifikuje, nie kupię go ponownie.  

 ZAPACHY:
Perfumy Instinct AVON - znalazły się nawet w ULUBIEŃCACH, całkiem ciekawy zapach, nadaje się moim zdaniem i na dzień i na wieczór, ładne opakowanie, całkiem niezła trwałość.
Perfumy Spotlight AVON - mam ten flakonik już prawie dwa lata, zapach zdecydowanie bardziej odpowiedni na wieczór, jest dość mocny i wyrazisty. Miło mi się kojarzy, ponieważ dostałam je od chłopaka ;)

Nie napisałam Wam czy perfumy kupię ponownie, bo raczej rzadko wracam do tego samego zapachu ;) 

 POZOSTAŁE:
Duże płatki kosmetyczne LILIBE-ROSSMANN - moje zdecydowanie ulubione płatki, nie rozdwajają się, idealne do demakijażu, toników i zmywania paznokci. Kupię ponownie
Maseczka nawilżająca LIRENE - taka mała saszetka wystarczyła mi na 3 razy i na prawdę byłam z niej zadowolona. Ma przyjemny zapach, odpowiednią konsystencję i przede wszystkim ładnie nawilżała moją twarz. Resztki maseczki wmasowywałam w skórę i nie zmywałam jej, dzięki czemu miałam dłużej uczucie nawilżenia ;) Kupię ją ponownie

Ok udało się, misja wykonana ;) Wyrzucam nareszcie te wszystkie śmieci i biorę się za zbieranie następnych opakowań. Życzcie mi powodzenia i dajcie znać jak mi poszło! ;)


poniedziałek, 24 listopada 2014

Mój pierwszy raz z lakierem Essie, czy jest się czym zachwycać?

Hej ;) 4-5 dni temu po raz pierwszy użyłam lakieru Essie w swoim manicure. Padło na piękny fiolet do którego ostatnio się przekonuje. Kiedyś nie wyobrażałam sobie mieć fioletowych paznokci, ale ostatnio coraz częściej wybieram ten kolor. Jest to moja trzecia buteleczka w zbiorach i na pewno nie ostatnia. 

Fiolet, którego użyłam to "full steam ahead". Paznokcie pomalowałam 3 cienkimi warstwami lakieru, mimo że już po 2 warstwach dobrze pokrył całą płytkę, to chciałam, aby kolor był bardziej wyrazisty. Posiada delikatne drobinki, które widoczne są w buteleczce i które ładnie odbijają światło, ale na paznokciach są ledwo zauważalne, co mnie cieszy. Lakier ma bardzo cieniutki pędzelek, którego na początku się wystraszyłam. Mimo to malowanie jest komfortowe, lakier nie smuży, nie rozlewa się po płytce paznokcia. Dość szybko schnie, ale warto pamiętać, że nakładałam cienkie warstwy.


Na palcu serdecznym postanowiłam coś pokombinować i nałożyłam kolorowy brokatowy top, który moim zdaniem fajnie urozmaicił manicure. Jestem bardzo zadowolona z lakieru Essie, kolor i aplikacja jest zadowalająca. Dzisiaj lub jutro muszę już go zmyć ponieważ zaczął odpryskiwać, ale przy ciągłych porządkach w domu to normalne. 




Dajcie znać czy Wam się podoba i czy lubicie fiolet na paznokciach ;)

piątek, 21 listopada 2014

Hity i kity ostatnich tygodni.

Nieubłaganie zbliża się koniec miesiąca, więc zaczynam już powoli podsumowywanie listopada. Na początek trochę o hitach i kitach kosmetycznych. W tamtym miesiącu miałam Wam napisać o swoich ulubieńcach, ale w końcu się wstrzymałam i nie żałuję. Dzięki temu dzisiaj mogę Wam pokazać więcej ;)
Ciekawa jestem czy patrząc na zdjęcie wyżej uda Wam się zgadnąć, jaki kosmetyk zaliczam do hitów, a jaki do kitów ;) Niestety nazbierało się kilka kiepskich kosmetyków do których już z pewnością nie wrócę. Czasami niestety tak bywa... 
Jak widać nadal króluje u mnie pielęgnacja ;D Ok zaczynamy:

KITY:
Suchy szampon, w który zaopatrzyłam się w Biedronce i niestety kupiłam dwa opakowania, ale w dwóch różnych wersjach zapachowych. Na razie skupiłam się na używaniu wersji owocowej i mam już wyrobione zdanie na jego temat. Mam nadzieję, że wersja kwiatowa sprawdzi się lepiej, chociaż w to wątpię. W planach mam jego recenzję i może również pokażę Wam "efekt" po jego użyciu. Dzisiaj krótko mówiąc: nie odświeża włosów, nie unosi, nie robi nic dobrego z włosami, poza tym jest "ciężki" w użytkowaniu. 
Krem mikrozłuszczający z kwasem migdałowym na noc, liście manuka ZIAJA, każdej z Was pewnie świetnie znany choćby z widzenia. Czytałam przeróżne opinie na jego temat, ale chyba częściej trafiałam na te pozytywne. Ja niestety jestem z niego bardzo niezadowolona. Męczę się z nim już któryś miesiąc z kolei i nie mogę się doczekać, aż dobiję dna. Jedyne co mi się w nim podoba to zapach, działania, które obiecuje producent nie zauważyłam kompletnie żadnego. Poza tym, że strasznie wysusza mi skórę i muszę ją później przez kilka dni mocno nawilżać. Dlatego używam go raz na jakiś czas i niestety nie wrócę już do niego. 
Antyperspirant AVON, ogólnie nigdy nie przepadałam za tymi antyperspirantami, bo moim zdaniem słabo chronią. Ten dostałam w programie dla konsultantek i po prostu chciałam go zużyć. Niestety strasznie podrażnił moją skórę pod pachami, do tego stopnia, że zaczęła mi pękać, była czerwona i szorstka. Moja siostra uważa również, że zostawiają one żółte plamy, których ja nie zauważyłam, ale i tak Wam ich nie polecam. 
GARNIER hydra adapt odżywczy krem-balsam 24h nawilżenia, jeszcze na wakacjach robiłam jego RECENZJĘ i wtedy nie byłam do końca pewna czy go lubię czy nie. Po dłuższym stosowaniu stwierdzam, że jest beznadziejny (zresztą jak większość z Was w komentarzach pod tamtym postem). Nie wchłania się, zapycha skórę, nie nawilża. Nie mam siły się z nim dłużej męczyć, więc muszę się go pozbyć. 
Odświeżająco-nawilżający tonik, dzika róża i aloes AVON, po pierwsze ma w składzie alcohol i strasznie śmierdzi, nie odświeża, ani nie nawilża tylko strasznie wysusza. Użyłam go kilka razy i nie mam zamiaru już do niego nigdy wracać.
HITY:
Zmywacz do paznokci ISANA o zapachu migdałów, w sumie to mój ulubiony zmywacz wszech czasów i wspominam o nim właśnie dzisiaj z pewnego powodu. Doszła mnie informacja, że ta wersja zmywacza zostaje wycofana z części drogerii Rossmann. Podobno od jakiegoś czasu zaczął znikać z półek i mam nadzieję, że nie zostanie wycofany na zawsze. Chyba bym się załamała, dlatego jak również go lubicie to radzę się zaopatrzyć w zapasowe buteleczki. Jeśli istnieje dziewczyna, która go nie próbowała to polecam, świetnie radzi sobie ze zmyciem każdego lakieru, nie wysusza tak płytki i nie śmierdzi jakoś strasznie. 
Oliwkowa woda tonizująca z witaminą C, liście zielonej oliwki ZIAJA, to nowa seria kosmetyków tej marki z której musiałam coś wypróbować. W niedługim czasie planuję recenzję tej wody, ale na razie muszę Wam powiedzieć, że ją uwielbiam. Używam jej prawie 2 tygodnie, po dwa razy dziennie i nie widzę jej żadnych minusów ;) Na więcej informacji musicie poczekać...
Maść ochronna z witaminą A, czyli mój ratunek po stosowaniu kremu z Ziaji. Podoba mi się jej cytrusowy zapach i to, że nałożona na noc sprawia, że moja twarz rano promienieje i jest dobrze nawilżona. Maść jest tłusta dlatego stosuję ją przeważnie wieczorem i koniecznie muszę wybrać się do apteki po kolejną tubkę. 
Masełko do ust z masłem shea THE BODY SHOP, świetnie nawilżające masełko, przy którym te z Nivea wymiękają. Niestety nie smakuje już tak dobrze, ale to przecież nie jest najważniejsze. Również używam go zazwyczaj na noc i na tą porę roku jest dla mnie idealne. 
Camouflage CATRICE, ja mam w odcieniu 020 light beige , ponieważ 010 wydawał mi się za jasny. To najlepszy korektor jaki miałam i wiem, że część z Was również go uwielbia i zachwala. Świetnie radzi sobie z przebarwieniami, jak i krostkami z którymi ostatnio okropnie się zmagam na szyi! Chyba muszę się w końcu wybrać do dermatologa ;/ Niestety u mnie pod oczy się nie sprawdził mimo, że użyłam go w malutkiej ilości. Ale i tak go uwielbiam i szczerze Wam polecam :)
Płyn do kąpieli AVON, już kiedyś Wam o nim pisałam w którymś denku i żałowałam wtedy, że nie znalazł się w żadnych ulubieńcach. Pachnie kwiatowo i bardzo intensywnie, zapach ten czuć w całej łazience i również na ciele po kąpieli. Tworzy wielką pianę, która nie znika po kilku minutach i bardzo umila kąpiel. Chyba jest już niedostępny w katalogu, ale jak kiedyś jeszcze się pojawi to na pewno się na niego skuszę.
Nawilżająca pianka do golenia SKINO z biedronki, jest to męska pianka, która świetnie się sprawdzi również dla kobiet. W następnym miesiącu przybliżę Wam jej działanie w recenzji. Jestem z niej bardzo zadowolona i uważam, że warto wypróbować tym bardziej, że kosztuję w okolicy 5 zł i jest sporej objętości ;)

Do ulubieńców zaliczam również SZAMPON ISANA Z MOCZNIKIEM i MICELARNY ŻEL BEBEAUTY, których pojawiły się osobne recenzje, dlatego dzisiaj już o nich nie wspominałam ;)

Trochę się tego nazbierało, dajcie znać kto wytrwał do końca ;) W następnym tygodniu będzie jeszcze więcej czytania, bo szykuje się spore denko z dwóch miesięcy! ;)

środa, 19 listopada 2014

2 żele Bingo Spa - czy warto było wrzucić je do koszyka?

Hej ;) Dzisiaj szybka i obiecana recenzja żeli pod prysznic Bingo Spa. 
Posiadam 2 żele tej marki; borowinowy i słodkie migdały z białą glinką. Jeden i drugi już zużyłam więc mogę Wam co nieco o nich opowiedzieć ;)
SKŁADY:
 KONSYSTENCJA:
Zdjęcie nie do końca oddaje konsystencję żeli, ponieważ w moim odczuciu jest ona bardzo galaretowata ;/ szczególnie żel borowinowy. Druga kwestia jest taka, że ich zapachy nie przypadły mi do gustu, czerwony ma bardzo męski zapach, a biały strasznie słodki i mdły. 
Cena jest powiedziałabym średnia, borowinowy kosztował mnie w promocji około 4 zł, natomiast migdałowy około 6 zł. Taniej dostaniemy żele Isana, które wypadają o wiele lepiej i mają na pewno ciekawsze i ładniejsze zapachy. Pojemność to 300 ml, plusem jest wydajność, bo na całkiem długo mi starczyły. Zauważyłam również, że migdały lepiej się pieniły. 
Na pewno nie zauważyłam nawilżenia skóry po ich użyciu, ale wysuszenia chyba również nie. Choć i tak mam w zwyczaju prawie codziennie używać balsamów po kąpieli. Żele mają całkiem niezłą ocenę na Wizażu, ja niestety nie podzielam tych zachwytów.

PLUSY:
- wydajność
- opakowanie

MINUSY:
- zapach
- galaretowata konsystencja
- mało przyjemne w używaniu

PODSUMOWUJĄC: były to dość średnie żele, których ponownie już nie kupię. Mam swoich ulubieńców w tej kwestii i na pewno niedługo Wam o nich opowiem ;)

Miałyście do czynienia z tymi żelami? Jacy są Wasi ulubieńcy w tej kwestii? :)

poniedziałek, 17 listopada 2014

Neony i pastele jesienią?

Pooglądałam Top Model, wykąpałam się i przychodzę do Was z nowym postem. Ja osobiście bardzo kibicuje Osi, a Wy za kim obstajecie? :)

Mam nadzieję, że jeszcze nie znudziły Wam się moje paznokcie, bo dzisiaj znowu pokazuję Wam swój obecny manicure. Dzisiaj będzie dużo zdjęć, a mało paplaniny.
Nie mogłam się powstrzymać, aby nie wypróbować kolejnych lakierów Shinelaq. Waszym zdaniem wypada nosić pastele i neony jesienią? A może lepszym pytaniem byłoby czy Wy nosicie takie kolory czy stawiacie na bardziej stonowane; burgund, czerń, zieleń, brąz i beż?
Tym razem użyłam 2 lakierów w dość jasnej i letniej kolorystyce. Brzoskwinkę, która na żywo zdecydowanie bardziej wpada w neon niż odcień pastelowy i słodki róż. Moim zdaniem te dwa lakiery świetnie się ze sobą komponują i tworzą zgrany duet. Do pełnego krycia potrzebowałam 2 warstw lakieru, niestety po jednej warstwie zrobiły się zacieki i prześwity. Lakiery w buteleczkach wyglądają bardzo mdło, ale na szczęście na paznokciach ich kolory są intensywne ;)


Może niepotrzebnie użyłam różowego tła, bo lakiery trochę się z nim zlewają, ale mam nadzieję, że widzicie wszystko tak jak trzeba ;) Ja jestem zadowolona z efektu i na pewno te lakiery jeszcze nie raz zagoszczą na blogu ;)

Dajcie koniecznie znać czy Wam się podoba ;))

sobota, 15 listopada 2014

NOWOŚĆ! Szampon Syoss Oleo Rich do włosów bardzo suchych i szorstkich.

Do wiosny jeszcze tak daleko, a ja już zdążyłam złapać jesiennego doła ;( Wpis miał pojawić się wczoraj, ale nie byłam w formie i wolałam czas poświęcony na pisanie przeznaczyć na dołujący film, żeby sobie popłakać. Hmm baby...
Ostatnio dni okropnie mi się dłużą, ciągle chce mi się spać i nie mam na nic ochoty. Dodatkowo pogoda jest coraz gorsza, więcej czasu spędzamy w domu i skończyły się nasze długie spacery. Gdybym tylko mogła przespałabym cały dzień, no ale Dominikowi ten plan się nie podoba. Jakie macie sposoby na pozbycie się jesiennej chandry? Nie chcę tak zamulać do wiosny.

Dzisiaj chcę Wam opowiedzieć o moich wrażeniach/odczuciach po kilkukrotnym użyciu nowego szamponu z Syoss'a, który otrzymałam w paczce z ROSSMANNA. Będzie on do kupienia od stycznia i nie mam pojęcia czy w innych drogeriach można go już kupić czy również nie. Jeśli wiecie coś na ten temat to dajcie znać ;)
Na odwrocie szamponu nie mam po polsku informacji od producenta, ale otrzymałam kartkę na której wszystko mam wyjaśnione. Jak widzicie szampon jest przeznaczony do włosów bardzo suchych i szorstkich. Mimo, że moje włosy już tak bardzo nie są zniszczone to wolę używać takich szamponów niż np. przeznaczonych do wszystkich rodzajów włosów. Szampon mieści się w tubce o pojemności 250 ml, pachnie trochę męsko, ale mi to nie przeszkadza, chociaż wiem, że części z Was mogłoby. Ma płynną, trochę za bardzo lejącą konsystencję o bursztynowym zabarwieniu, co na zdjęciu niekoniecznie widać. 
SKŁAD:
KONSYSTENCJA:
Jeśli chodzi o działanie szamponu to ja jestem zadowolona. Oczywiście nie używam go na co dzień, tylko co kilka dni w celu dokładnego i mocniejszego oczyszczenia włosów i skóry głowy. Wcześniej miałam jeden szampon z Syossa z serii z keratyną i bardzo go lubiłam. Jak widać posiada SLSy więc część z Was pewnie na starcie już go skreśliła, skład jest długi i niestety nie powala. Ale na usprawiedliwienie znajdziemy również olej morelowy, który ma funkcję odżywiającą skórę i zmiękczającą. Dalej hydrolizaty keratyn i panthenol czyli składniki wpływające na odżywienie skóry, włosów i utrzymywanie wilgoci. Przeanalizowałam cały skład i to chyba najważniejsze dobroci jakie znalazłam.

PLUSY:
- działanie - mocne oczyszczenie, miękkość i blask włosów
- miękka tubka, zamykana na klik - alternatywa dla butelek
- bursztynowe zabarwienie
- wydajność - świetnie się pieni, wystarczy mała ilość szamponu
- radzi sobie ze zmyciem olejów

MINUSY:
- skład
- trochę za bardzo męski zapach
- dość płynny, może wylewać się z opakowania 

PODSUMOWUJĄC: nie jest to dla mnie i na pewno nie będzie szampon do każdorazowego mycia włosów. Raz na kilka dni jest w porządku mimo, że skład nie zachwyca. Ogólnie jestem zadowolona, podoba mi się opakowanie i to że moje włosy po jego użyciu na prawdę dobrze wyglądają. Może jest to tylko złudzenie, ale pozornie są odżywione, nawilżone, gładkie i miękkie ;)

Skusicie się na niego? Czy raczej wydaje się Wam być mało interesujący? ;)




środa, 12 listopada 2014

Mój pierwszy szary lakier - czy spełnił moje oczekiwania?

Postanowiłam częściej pokazywać Wam mój manicure, o ile nie będzie kompletnie do niczego ;D 
Tak więc dzisiaj prezentuje Wam moje pazury, a na nich jeden z moich nowych lakierów firmy Shinelaq. W poście z nowościami kilku dziewczynom spodobały się pastelowe kolorki tych lakierów. Na pierwszy ogień wybrałam kolor moim zdaniem wpisujący się w obecną aurę za oknem czyli szary.


To mój pierwszy szary lakier i powiem Wam, że jego odcień bardzo mi się podoba! W zależności od światła jest szary, albo wpadający w błękit. Pomalowałam nim paznokcie 2 razy, mimo że już po 1 warstwie idealnie pokrył całą płytkę paznokcia. 

Co do samego lakieru powiem Wam, że wszystkie 5 lakierów Shinelaq jakie kupiłam strasznie śmierdzą rozpuszczalnikiem! Bałam się już że dziewczyna od której je kupiłam dolała mi go specjalnie. Ale wyczytałam w internecie, że one po prostu takie są, co w moim odczuciu bardzo utrudnia malowanie. Lakier również bardzo długo schnął, ale mogło to być spowodowane tym, że nałożyłam zbyt grubą warstwę. 

Trzyma się całkiem nieźle, bo mam go na paznokciach 3 dzień i nic się z nim nie dzieje, ale warto wspomnieć, że użyłam jeszcze utwardzacza. Niestety dorobiłam się bąbelków, co zdarza mi się bardzo bardzo często! Nie wiecie co robię nie tak? Może nakładam za grubą warstwę lakieru? Bo na pewno nie chodzi o to że nakładam drugą warstwę zanim dobrze nie wyschnie pierwsza. Zazwyczaj maluję paznokcie wieczorem, a kończę je dopiero następnego dnia jak mój Mały śpi.


No i jeszcze możecie zauważyć, że próbowałam eksperymentować z ozdobieniem, wyszło jak wyszło ;D 
Lakier ma plusy i minusy, więc jestem średnio zadowolona. Gdyby tak nie śmierdział i szybciej schnął byłoby znacznie lepiej ;)

Co myślicie o szarości na pazurkach, podoba Wam się czy to kompletnie nie Wasz styl? ;)


poniedziałek, 10 listopada 2014

Maska do włosów proteiny kaszmiru i kolagen od Bingo Spa.

Pamiętacie moje pierwsze zamówienie z BINGO SPA?
Czas najwyższy napisać Wam trochę o produktach, które już przetestowałam. Na początek maska do włosów z proteinami kaszmiru i kolagenem, następnie w planach mam żele pod prysznic i może sól do kąpieli ;)
 OPIS PRODUCENTA:
 SKŁAD:
KONSYSTENCJA:
Na początek warto wspomnieć, że maska ma 500 ml pojemności i kosztuje w granicach 12-14 zł na stronie sklepu, nie wiem jaka jest jej cena stacjonarnie np. w Auchan. Niby cena jest ok, ale maski Kallos w pojemności 1 litr dostaniemy taniej i jak na razie tamte mnie nie zawiodły w przeciwieństwie do tej.
Nie chcę pisać, że ta maska mnie rozczarowała, ale szczerze mówiąc spodziewałam się czegoś lepszego. Największą wadą maski dla mnie jest zapach, jest bardzo mocny, sztuczny i perfumowany. Nawet zmieszany z innymi produktami i używany przed myciem szamponem jest długo wyczuwalny na moich włosach. 
Sama maska nie do końca się u mnie sprawdziła. Najlepiej się spisuje jako pierwsze O w metodzie OMO. Zazwyczaj mieszam ją z kakao, lub z miodem, albo nakładam pod olej i wtedy efekty są zauważalne. Nie mogę jednak powiedzieć, że to maska tak świetnie działa, widocznie są to pozostałe składniki.
 PLUSY:
- cena i pojemność
- dodatkowe wieczko przy zamknięciu
- idealna do mieszania z innymi składnikami
- świetna jako pierwsze O przy OMO
- prosty skład maski

MINUSY:
- zapach
- konsystencja, trochę za bardzo lejąca
- nie do końca zauważalne działanie

PODSUMOWUJĄC: Dla mnie jest świetna do mieszania z innymi produktami, lub nałożona pod olej. Używana po myciu nie daje tak dobrych efektów jak zmieszana z czymś "dobrym" i nałożona przed myciem. Ma zapewniać moc i blask, ale jako pojedynczy produkt nie daje u mnie żadnych rezultatów, może poza lekkim wygładzeniem i lepszym rozczesywaniem. Dla włosów suchych i zniszczonych jest za mało natłuszczająca. Mam nadzieję, że druga maska sprawdzi się lepiej od tej.

Podzielacie moje zdanie na temat tej maski? 
Która z masek Bingo Spa najlepiej się u Was sprawdziła?

piątek, 7 listopada 2014

Czerń przełamana srebrem i bielą ;)

Dawno nie pokazywałam Wam moich paznokci, w sumie nie wiem dlaczego. Na instagramie robię to częściej niż na blogu. No, ale trochę już podrosły po tym jak 7 tygodni temu złamałam środkowy paznokieć przy samej skórze i przez to obcięłam wszystkie paznokcie do minimum. Lubie jak są takiej samej długości i kształtu, ciągle próbuję nadać im ten idealny. Przez większość swojego życia nosiłam kwadratowe paznokcie, obecnie powoli przekonuję się do okrągłych no i 1 raz miałam migdałki ;D

Teraz możecie zobaczyć moje grube paluszki i manicure sprzed tygodnia, który zmyłam dopiero wczoraj. Użyłam czarnego lakieru z Avonu, białego z Golden Rose i srebrnego z H&M. Najbardziej zadowolona jestem ze srebrnego lakieru ponieważ przez te 6 dni został w nienaruszonym stanie i był nie do zdarcia. Gdzie w tym samym czasie czarny i biały popękał, poodpadał i starł się na końcach.
Pod lakier nałożyłam utwardzacz z Bebeauty i 2 warstwy każdego z lakierów. Nie wiem czemu na czarnym lakierze wszystko się odbija i odznacza, no ale bajka ;) Teraz pora wypróbować, któryś z nowych lakierów ;D

Poradźcie mi w jaki kształt uformować swoje pazurki i jaki Wy lubicie najbardziej u siebie ;)

Miłego weekendu Dziewczyny! ;))