piątek, 29 maja 2015

Program Nowości maj ;)

Wspominałam Wam ostatnio, że w tym miesiącu czekam jeszcze na paczkę z Rossmanna. Paczka od dwóch dni już u mnie jest, więc pora Wam ją pokazać, a dokładniej jej zawartość ;)


1. Chusteczki uniwersalne z balsamem, 3 warstwowe |Velvet| (3,99 zł) 
2. Fabulous cień w kredce |Miss Sporty| (10,99 zł) 
3. Hipoalergiczna emulsja do higieny intymnej z jaśminem i macierzanką |Biały Jeleń| (7,69 zł)
4. Tonik do twarzy przeciw niedoskonałościom |Mixa| (19,99 zł)
5. Balsam do rąk z ekstraktem z kwiatów wiśni i ekstraktem z kwiatów róży |Wellness&Beauty| (10,99 zł)
6. Bogactwo olejków, Indyjski olejek Moringa do twarzy, ciała i włosów, regeneracja-odżywienie |Kolastyna| (nie znam ceny)
7. Complete Salon Manicure, lakier do paznokci nr 547 |Sally Hansen| (29,99 zł)
8. Dermo Sensitive, hypoalergiczna kostka myjąca do ciała i twarzy dla skóry wrażliwej |Sanex| (3,49 zł)
9. Glamour, złote algi i kawior, intensywnie regenerujący szampon do włosów, nawilżający |Biovax| (19,99 zł)
10. Color, proszek do koloru |Persil| (19,99 zł)

Moim zdaniem paczka całkiem udana, podoba mi się jej zawartość ;) Najbardziej jestem ciekawa toniku, kremu do rąk, szamponu (ponieważ miałam już maskę z tej serii) no i oczywiście lakieru ;) Większość produktów przydatna w codziennym życiu, także nic się nie zmarnuje. 

W tym miesiącu oprócz paczuszki załapałam się na 3 dodatkowe nowości z Rossmanna, które otrzymałam wczoraj kurierem. Nie ma ich na zdjęciu, ale wspomnę co takiego będę jeszcze testować w najbliższych tygodniach ;)
Otrzymałam dwie ogromne 500 g puszki posiłku bezglutenowego wspomagającego kontrolę masy ciała Vitalkost z WellMix. Do Rossmanna chyba wejdą również produkty z Palmersa ponieważ dostałam masło do ciała przeciw rozstępom Tummy Butter. Dominik natomiast otrzymał kubek z ustnikiem do nauki samodzielnego picia z Babydream

Nie planuję w najbliższym czasie już żadnych zakupów, bo nazbierało mi się tego wszystkiego już trochę za dużo. Muszę jeszcze raz wszystko dokładnie poprzeglądać w swoich zapasach i chyba będę musiała się z kimś podzielić częścią dublujących się produktów ;)


środa, 27 maja 2015

WYNIKI ROZDANIA ! ;))

Wiem, że jest już późno, ale niestety nie wyrobiłam się wcześniej. Jak obiecałam, że będą dzisiaj wyniki rozdania, to nie pozostaje mi nic innego jak się z tego wywiązać ;)

W rozdaniu wzięło udział ponad 130 osób, co mnie bardzo bardzo cieszy! ;) Mam nadzieję, że wszystkie osoby, które dołączyły do grona moich obserwatorów skusiła nie tylko nagroda, ale także zawartość mojego bloga. Miło by mi było jakbyście zostali ze mną na dłużej ;)


Nie przedłużając... Szczęśliwą liczbą jest 122 !! 


Rozdanie wygrywa... 


Gratuluję Kochana!! ;* Mam nadzieję, że się ucieszysz z tej skromnej nagrody ;) Już piszę do Ciebie e-maila ;)

Dziękuję wszystkim za udział i zapraszam Was do częstego odwiedzania mojego małego miejsca w sieci ;) 
Postaram się niedługo znowu zorganizować dla Was jakieś małe rozdanie ;)

P.S. jeśli w poście z rozdaniem nie widzicie wszystkich moich odpowiedzi na komentarze, na dole kliknijcie "wczytaj więcej". 

Golden Rose Color Expert nr 66 ;)

Dzisiaj kolejny pastelowy manicure w roli głównej. Tym razem postawiłam na fiolet do którego przekonałam się kilka miesięcy temu. Wcześniej nie wyobrażałam sobie mieć fioletowych paznokci, ale obecnie bardzo lubię ten odcień lakieru. Nie miałam również wcześniej do czynienia z lakierami Golden Rose z serii Color Expert, jak na razie zaopatrzyłam się w dwa lakiery, ale już planuję zakup kolejnych :) 


Na początku muszę powiedzieć, że bardzo mi się podoba ten odcień fioletu, ponieważ jest bardziej pastelowy i liliowy, nie taki typowy mocny fiolet ;) 


Na paznokciach oczywiście mam 2 warstwy lakieru, bazę i top coat. Pierwszą warstwę lakieru nałożyłam w sobotę, drugą dopiero w niedzielę wieczorem, ponieważ wcześniej nie miałam czasu. Między czasie podczas domowych obowiązków niestety na 2 paznokciach zauważyłam odpryski. Trochę mnie to zmartwiło, że po kilku godzinach lakier już zaczyna odpryskiwać ;/ Poprawiłam wszystko następnego dnia i nałożyłam top coat, po czym lakier trzyma się zdecydowanie lepiej. Zdjęcia były robione wczoraj ;)


Lakier jest pojemności 10.2 ml czyli całkiem sporo :) Posiada długi i płaski pędzelek, ale nie jest on szeroki, raczej taki średni. Niestety zauważyłam, że lakier jest bardzo rzadki. Trochę rozlewa się po płytce paznokcia, ale wydaje mi się że z czasem jego konsystencja się zmieni. 
Kupiłam go za około 5 zł w drogerii Laboo. Cena nie jest wygórowana, a gama kolorystyczna jest na prawdę pokaźna. Zdecydowanie jest w czym wybierać ;)


Jestem zadowolona z lakieru GR Color Expert. Kolor bardzo mi się podoba, jedynie do trwałości mogłabym się przyczepić. Dzisiaj, czyli dzień po zrobieniu zdjęć lakier starł się z końcówek wszystkich paznokci, co niestety jest mocno zauważalne. Na 3 z nich zaczął również odpryskiwać. Dajcie mi znać ile u Was utrzymają się lakiery z tej serii, ciekawa jestem czy wygląda to podobnie, czy jednak nie. Dłużej się u mnie utrzymywały chociażby ostatnio pokazywane lakiery, czyli Miss Sporty Quick Dry i Maybelline Colorama 60 seconds.  


Na koniec zbliżenie na moje tło :) Moja mama jest ogromną maniaczką kwiatów, ale dzięki temu wiosną i latem mogę przebierać w kolorowych tłach do zdjęć ;D 

Wieczorem postaram się ogłosić wyniki mojego rozdania, także zapraszam Was później również na bloga ;)

Teraz szybko się zbieram i jadę odebrać paczuszkę z Rossmanna. Niedługo możecie się spodziewać zdjęć zawartości ;))

Dajcie jeszcze znać czy lubicie fiolet na paznokciach, czy nie do końca jesteście do niego przekonane? ;) Jakie inne odcienie polecacie mi z serii Color Expert? ;) 

poniedziałek, 25 maja 2015

Podsumowanie majowych zakupów i promocji -40% na pielęgnację twarzy w Rossmannie ;)

Ostatnio mam ciężkie dni i kiepski humor. Dominik daje mi popalić w dzień, ale jeszcze bardziej w nocy. Od ponad miesiąca śpi już bez smoczka i każda kolejna noc zamiast być coraz lepsza jest coraz gorsza... Nie wiem czy nie za szybko pochowałam wszystkie smoczki, Dominik ma już skończone 2,5 roku i myślałam, że to już najwyższa pora, aby się odzwyczaił. Tym bardziej, że od września idzie do przedszkola i nie chciałam, aby paradował tam ze smokiem. Jeśli są tu jakieś Mamy to poradźcie mi co mogłabym zrobić, bo mi już  powoli zaczyna brakować sił ;( Ze spaniem ma problemy odkąd się urodził, mimo swojego wieku nie przespał jeszcze ani jednej całej nocy, ale to co teraz się dzieje w nocy  przechodzi już ludzkie pojęcie... 

Ok, wyżaliłam się, teraz pora na coś przyjemniejszego ;) Miałam dzisiaj okazję odwiedzić Rossmanna i w końcu przyjrzeć się bliżej pierwszej tak dużej promocji na pielęgnację twarzy. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym z niej nie skorzystała! Zrobiłam sobie wcześniej listę i z każdej kategorii kupiłam po 1 z zaplanowanych produktów. Mój Rossmann niestety jest trochę mały i części produktów w ogóle nie ma na półkach, a kolejna część była wyprzedana. Mimo to jestem zadowolona z tego co udało mi się kupić ;)

W tym miesiącu sobie pofolgowałam i uzupełniłam swoje zapasy na długo. Poza dzisiejszymi nowościami na początku maja pokazywałam Wam jeszcze jedno promocyjne podsumowanie. Obecnie czekam już tylko na paczkę z Programu Nowości z Rossmanna, która najpóźniej w piątek pojawi się do odebrania. I na kuriera z 3 dodatkowymi produktami do przetestowania na które się załapałam. Nie planuję na razie nic więcej kupować i daje sobie szlaban! ;D 



Produkty Bourjois kuszą mnie od dawna, do kolorówki mam kiepski dostęp, bo niestety nie mam w pobliżu żadnej szafy, ale z pielęgnacji coś się znalazło ;) Także z Bourjois kupiłam: witaminizowany, bezalkoholowy tonik oraz płyn micelarny do demakijażu twarzy i oczu. Ostatnio produkty do mycia twarzy idą mi jak woda więc skusiłam się na żel-krem do mycia twarzy przeznaczony do cery suchej i wrażliwej z Nivea, oraz żel oczyszczająco-rewitalizujący do cery tłustej z niedoskonałościami z Garniera. Kupiłam również swój pierwszy olejek do twarzy Granat BIO z Alterry. Chciałam wypróbować olejek Evree lub z Bielendy, ale niestety już ich nie dorwałam. Na początek Alterra mi wystarczy :) Ostatnim zakupionym produktem do twarzy jest jaśmin w kremie przeciw zmarszczkom pod oczy i na powieki z Ziaji 50+. Do 50 mam jeszcze daleko, ale czytałam dobre opinie na temat tego kremu i postanowiłam go wypróbować. Jak się nie spisze to ewentualnie podam go dalej. 
Wszystkie wyżej wymienione produkty są dla mnie nowością i część z nich niestety na razie wyląduje w zapasach. Za jakiś czas na pewno co nieco o nich napiszę, najpóźniej w projekcie denko ;D 


Kolejną część Rossmannowych zakupów wiedzieliście już na Instagramie. Podsumowując kupiłam: żel do mycia niemowląt (który mam zamiar używać jako szampon) + szampon ułatwiający rozczesywanie z Babydream. Zanim dowiedziałam się o promocji na pielęgnację twarzy kupiłam dwa nawilżające kremy z Alterry na dzień i na noc z winogronem i białą herbatą. Używam ich od jakiegoś czasu, ale okropnie przeszkadza mi ich zapach. Jak dla mnie te kremy śmierdzą sosem do sałatek - vinegret. Nie wiem czy tylko ja mam takie odczucie, ale zapach mi bardzo nie odpowiada. W końcu zaopatrzyłam się w cukrowo-olejowy peeling Wellness&Beauty z olejem z pestek mango i kokosem, na który długo polowałam. Zapach jest cudowny, ale jeszcze go nie używałam, ponieważ obecnie używam peelingu z Joanny. Ostatnim produktem ze zdjęcia jest kredka do ust Lovely nr 1. Chciałam się w końcu przekonać do podkreślania ust kolorem, ale niestety nadal tego nie lubię i nie robię ;/ 


Kończy się mój zapas dużych płatków kosmetycznych z Biedronki więc ponownie wróciłam do tych z Rossmanna - Lilibe, które również bardzo lubię. Oprócz tego kupiłam chusteczki do higieny intymnej Facelle, oraz 2 maseczki z Rival de Loop - nawilżającą (której część jest już w użyciu) i złuszczającą peel-of i  maseczkę głęboko nawilżającą z Perfecty


W Biedronce również poczyniłam małe zakupy, kupiłam drugie opakowanie oleju lnianego, nawilżający żel do golenia Skino i łagodny żel do mycia twarzy i oczu z Tołpy. Żel z Tołpy spisuje się świetnie, ale zauważyłam, że jest mało wydajny ;|


W Avonie zamówiłam tylko 2 mgiełki (czego wyrzekałam się że już więcej nie zrobię), których zapachy o dziwo bardzo mi się podobają, a są to magnolia i jaśmin

To by było na tyle, teraz biorę się za testowanie ;) 

sobota, 23 maja 2015

Maseczkowo #2 | Ziaja i Bania Agafii.

Pamiętacie mój pierwszy post z serii maseczkowo z przed miesiąca? ;) Chciałabym przynajmniej raz w miesiącu pokazywać maseczki, które używam/zużyłam w ostatnim czasie. Przyszła pora na kolejne 3, zapraszam ;)



Dzisiaj na celownik wybrałam dwie maseczki Ziaji - jedną dość znaną i popularną i jedną, która jest w miarę nowa na rynku. Oprócz tego powiem Wam też co nieco na temat mojej pierwszej rosyjskiej maseczki.  



1. Ziaja maska regenerująca z glinką brązową, do każdego rodzaju skóry:
- opakowanie; saszetka wystarczyła mi na 2 użycia, jej koszt jest w granicach 1,70 zł, dostępność jest całkiem dobra, ponieważ znajdziemy ją w większości drogerii
- konsystencja; maseczka jest kremowa, o szaro-brązowym zabarwieniu
- zapach; pudrowy, przyjemny, nie drażniący
- działanie; skóra po użyciu jest miękka i gładka, delikatnie zregenerowana i odżywiona


Podsumowując: regenerująca maseczka Ziaji niczym szczególnym mnie nie zaskoczyła, była po prostu przyjemna w użyciu. Użyłam jej w dni kiedy moja skóra nie potrzebowała ani głębszego oczyszczenia, ani mocnego nawilżenia. Od taka zwykła maseczka, która nie zostawiła na skórze większego efektu. Raz na jakiś czas można zastosować, sama może kiedyś do niej wrócę. 


2. Bania Agafii oczyszczająca maska do twarzy:
- opakowanie; maseczka o pojemności 100 ml, wystarczy na kilka użyć w zależności jak grubą warstwę jej nakładamy. Kupiłam ją w drogerii Laboo za 7,50 zł, online dostaniemy ją trochę taniej. Dostępna również w sklepach z naturalnymi kosmetykami. 
- konsystencja; gęsta, kremowa, o lekko niebiesko-szarym zabarwieniu 
- zapach; przyjemny, kwiatowy, perfumowany
- działanie; maseczka niesamowicie dobrze oczyszcza skórę, radzi sobie również z porami i lekko z zaskórnikami. Skóra po jej zastosowaniu jest zmatowiona, oczyszczona z sebum i innych zanieczyszczeń. Jest miękka i bardzo gładka w dotyku. Nie jest podrażniona, ściągnięta, ani przesuszona. 

Podsumowując: oczyszczająca maseczka Bani Agafii bardzo miło mnie zaskoczyła. Jest to jak dotąd najlepsza maseczka oczyszczająca jakiej używałam. Świetnie sobie radzi z oczyszczeniem cery, pozostawia ją bardzo odświeżoną i zmatowioną przez długi czas. Dodatkowo takie opakowanie wystarczy nam na dłużej, co jest lepszym rozwiązaniem niż jednorazowe saszetki. Z pewnością kupię ją ponownie i z chęcią wypróbuję inne maseczki z tej serii ;)


3. Ziaja liście zielonej oliwki, oliwkowa maska kaolinowa z cynkiem oczyszczająco-ściągająca:  
- opakowanie; podobnie jak ostatnio w maseczce z tej samej serii, saszetka wystarczyła mi tylko na 1 aplikację, cena to około 1,50 zł, dostępna w większości drogerii i oczywiście na stoiskach Ziaji
- konsystencja; kremowa o białym kolorze 
- zapach; owocowo-cytrusowy, trochę kwaskowaty, bardzo przyjemny  
- działanie; maseczki użyłam przed większym wyjściem i przed nałożeniem makijażu. W przyjemny sposób napięła skórę twarzy, całkiem dobrze ją oczyściła, wygładziła niedoskonałości i delikatnie przygasiła przebarwienia i zaczerwienienia na skórze. Po użyciu maseczki skórą była oczyszczona, delikatnie ściągnięta i złagodzona. 

Podsumowując: bardzo miło zaskoczyła mnie maseczka oczyszczająco-ściągająca, ponieważ spełniła w sumie wszystkie obietnice producenta i pozostawiła moją skórę idealnie przygotowaną do nałożenia makijażu. Efekt na skórze utrzymał się do samego wieczora i nawet pod warstwą make-upu czułam napięcie i wygładzenie. Muszę zrobić sobie jej zapas, bo spisała się u mnie dużo lepiej niż jej zielona siostra ;)

Jak widzicie z dwóch maseczek jestem niesamowicie zadowolona i z czystym sercem mogę je Wam polecić, o ile jeszcze ich nie testowałyście ;) Czuję, że zostaną ze mną na dłużej i że zasłużyły na miano ulubieńców! ;) Trzecia (czyli pierwsza) maseczka była ok, ale bez rewelacji.

Dajcie mi znać jaka maseczka Was ostatnio mile zaskoczyła, jestem bardzo ciekawa! ;)

środa, 20 maja 2015

Miss Sporty Clubbing Color 040 i ulubiony top coat Sally Hansen Miracle Gel w akcji! ;)

Niecały tydzień temu pokazywałam Wam piękną brzoskwinkę na paznokciach, dzisiaj natomiast przyszła pora na nowy pastelowy lakier w jaki się ostatnio zaopatrzyłam ;) Chciałabym częściej robić paznokciowe posty, aby pokazać Wam w jakim tempie rosną moje pazurki, jak często zmieniam ich kształt (szukając tego idealnego) oraz kolor ;) Mam nadzieję, że podoba Wam się ten pomysł i nie znudzicie się zbyt szybko ;)


Jak widzicie moje skórki nadal nie wyglądają zbyt dobrze, ale sam stan paznokci ma się coraz lepiej ;) Lakier na paznokciach mam obecnie 3 dzień i wyglądają całkiem nieźle, jedynie końce lekko się starły. Zdjęcia natomiast były robione wczoraj ;)


Podczas wielkiej promocji w Rossmannie zaopatrzyłam się w 3 lakiery Miss Sporty z nowej serii Clubbing Color Quick Dry. Dzisiaj na celownik wzięłam piękny pastelowy róż o numerku 040. Lakier zamknięty jest w typowej dla marki okrągłej buteleczce o pojemności 7 ml. Dostępny jest oczywiście w Rossmannie, a jego regularna cena to około 7 zł


Buteleczka moim zdaniem bardzo ładnie i skromnie się prezentuje. Pędzelek jest płaski i szeroki czyli taki jak lubię ;)
Jeśli chodzi o sam lakier i jego kolor, to niestety jedna warstwa nie wystarczy do uzyskania idealnego krycia. Powiedziałabym nawet, że po dwóch warstwach można dostrzec delikatne prześwity. Nie jest to mój pierwszy lakier w takim kolorze i zauważyłam, że większość z nich miała problemy z całkowitym kryciem. Mimo to lakier nie robi zacieków i nie smuży na płytce paznokcia. Wydaje mi się że 3 cieniutkie warstwy lakieru byłyby idealne, ale ja pozostałam przy 2 i efekt również mnie zadowala. 
Lakier niby ma schnąć poniżej minuty, ale ja u siebie tego nie zauważyłam. Wydaje mi się że w tej kwestii sprawdza się jak każdy zwykły lakier, niestety... 


Nie wiem czy pamiętacie, ale miałam bardzo podobny kolor lakieru z Avonu, który niestety jakiś czas temu wylądował w koszu, ponieważ się zepsuł. TUTAJ możecie zobaczyć jego efekt na paznokciach. Muszę Wam powiedzieć, że mam ogromną słabość do tego koloru i jeśli miałabym wybrać jeden odcień, który nosiłabym na paznokciach do końca życia wybrałabym właśnie taki delikatny róż. Cieszę się że znalazłam odpowiednik lakieru z Avonu w trochę niższej cenie i który mam nadzieję, posłuży mi jednak troszkę dłużej ;)


Paznokcie malowałam w niedzielę późnym wieczorem, jak mój Malec w końcu poszedł spać, czyli w sumie tak jak zawsze. Byłam już trochę zmęczona i położyłam się spać w jeszcze nie do końca suchych paznokciach. Miałam wtedy nałożoną bazę i dwie warstwy lakieru. Na pierwszym zdjęciu możecie zauważyć delikatne bąble i odgniecioną pościel, których się pozbyłam dzięki mojemu niezawodnemu Sally Hansen Miracle Gel. Na drugim zdjęciu paznokcie są już gładkie i równe czyli takie jak powinny być ;)


Nie pierwszy raz wspominam Wam o tym cudeńku, ale w końcu pokazałam go Wam jak radzi sobie w akcji ;) Top coat z SH świetnie wyrównuje płytkę paznokcia, radzi sobie z bąbelkami i odgnieceniami. Do tego przedłuża trwałość lakieru nawet o kilka dni, przy czym pięknie go nabłyszcza. Uwielbiam ten produkt i nie wyobrażam już sobie bez niego żadnego manicure! Zdecydowanie jest wart swojej ceny i szczerze go Wam (znowu) polecam ;)


Podsumowując: jestem bardzo zadowolona z tego lakieru głównie przez jego kolor, który uwielbiam. Jego cena nie jest wygórowana, a trwałość i efekt na paznokciach jest zadowalający. Niestety nie zauważyłam żeby schnął krócej niż inne lakiery, a jego odcień może być jednak trochę kłopotliwy. Mimo to za taką cenę uważam, że warto się skusić, ponieważ otrzymujemy całkiem niezły produkt  ;)

Jak Wam się podoba? ;)


poniedziałek, 18 maja 2015

Yoskine Asayake Pure duo-hialuronowy płyn micelarny.

Mam dzisiaj dla Was recenzję płynu micelarnego, którego obecnie używam na zmianę z płynem Green Pharmacy. Jest to jedyny produkt Yoskine jaki posiadam i jeśli chcecie się dowiedzieć czy go polecam zapraszam do dalszej części postu :) Nie znalazłam w sieci żadnej recenzji tego produktu więc postanowiłam napisać coś od siebie ;)


OPAKOWANIE, POJEMNOŚĆ, DOSTĘPNOŚĆ, CENA: 

Zaczynając od spraw technicznych: opakowanie płynu wykonane jest z dość grubego, ale przeźroczystego plastiku dzięki czemu możemy kontrolować zużywanie produktu. Dodatkowo płyn posiada pompkę, która niestety czasami rozbryzguje płyn dookoła, a nie tylko na wacik ;/ Samo opakowanie prezentuje się schludnie i elegancko. Napisy się nie ścierają i są w stonowanych kolorach. Pojemność płynu to 200 ml
Produkt dostępny jest w Rossmannie w cenie 26,99 zł. Cena niestety jest dość wysoka, ale w niektórych sklepach online dostaniemy go trochę taniej.  

OPIS PRODUCENTA: 

SKŁAD:

 ZAPACH, WYDAJNOŚĆ, DZIAŁANIE: 

Płyn Yoskine pachnie chyba najpiękniej ze wszystkich płynów micelarnych jakich używałam. Zapach ten jest świeży, delikatny i bardzo kobiecy, piękniejszy nawet od niektórych perfum. Zazwyczaj preferuję płyny micelarne, które są bezzapachowe niż np takie, których zapach jest zbyt intensywny. W tym przypadku mimo, że zapach jest dość mocno wyczuwalny to w żadnym stopniu nie uprzykrza mi to jego użytkowania. Jest to miły dodatek przy pielęgnacji i demakijażu twarzy.
Jak na razie wszystko jest pięknie, ale przy wydajności produktu zaczynają się schody. Płynu do tej pory użyłam na pewno nie więcej niż 15 razy (dlatego, że stosuje 2 płyny naprzemiennie), a z opakowania ubyła ponad 1/3 pojemności. Płyn niestety nie należy do najwydajniejszych.

Jeśli chodzi o najważniejsze czyli działanie płyn sprawdza się PRAWIE idealnie. Mówię prawie, bo niestety niesamowicie szczypie w oczy! Jeśli chodzi o moje oczy to są one przeokropnie wrażliwe ;| Jak na razie tylko 1 płyn mi ich nie podrażniał, a mianowicie różowa wersja płynu 3w1 z Garniera.
Podstawowa wersja płynu Bebeauty i drugi płyn, który obecnie stosuje czyli Green Pharmacy z owsem, również mnie podrażnia. Przy płynie Yoskin moje oczy okropnie mnie szczypią i długo łzawią, oczywiście gdy użyję go zbyt blisko gałki ocznej. Niestety, aby dokładnie zmyć makijaż oczu jest to nieuniknione.
Poza szczypaniem w oczy nie mogę mu nic zarzucić, płyn świetnie radzi sobie nawet z mocniejszym makijażem, nie podrażnia, ani nie wysusza mojej cery. Nie pozostawia uczucia ściągnięcia, ani klejenia skóry jak w przypadku Bebeauty. Skóra po jego użyciu jest delikatna, miękka i dobrze oczyszczona.

PODSUMOWUJĄC: płyn Yoskine bardzo dobrze radzi sobie z demakijażem twarzy, niestety okropnie szczypie w oczy. Opakowanie, wygląd i zapach produktu ogólnie mi się podoba. Niestety z wydajnością nie jest najlepiej. Mam do niego trochę mieszane uczucia, z jednej strony jestem na tak, z drugiej zaś na nie. Za taką cenę pozostanę jednak przy swoim ulubieńcu czyli przy płynie z Garniera, który jest tańszy, ma większą pojemność i zdecydowanie mniej podrażnia moje oczy niż płyn Yoskine.
Natomiast jeśli płyn z Bebeauty i płyn z Green Pharmacy nie podrażniał Waszych oczu tak jak mi to mogę Wam polecić go wypróbować, może u Was przynajmniej w tej kwestii sprawdzi się lepiej ;) Ja raczej nie planuję kupić go ponownie.

Jaki jest Wasz ulubiony płyn micelarny? Z chęcią wypróbuję coś nowego ;)

czwartek, 14 maja 2015

Piękna brzoskwinka - Maybelline Colorama 60 seconds nr 329.

Jak już Wam ostatnio wspominałam moje paznokcie są obecnie w kiepskim stanie, a skórki w jeszcze gorszym. Mimo, że na zdjęciach tego, aż tak nie widać, w rzeczywistości jest trochę gorzej. Nie wiem czemu ostatnio moje paznokcie tak się osłabiły, używam tego co zwykle i dbam o nie tak jak zwykle. 
Jak widzicie są one dość krótkie ponieważ jakiś czas temu skróciłam je najbardziej jak mogłam, ponieważ 3 paznokcie mi się złamały przy samym opuszku ;| Zdecydowanie lepiej się czuję w dłuższych paznokciach, ale raczej nie mam problemu z ich wzrostem, także mam nadzieję, że szybko odrosną ;)
Przez jakiś tydzień nie malowałam ich lakierami, używałam jedynie odżywek, ale zdecydowanie lepiej się mają gdy mam na nich lakier. Są wtedy twardsze, mniej się łamią i rozdwajają. Także na razie nie rezygnuję z ich malowania ;)

Trochę się rozpisałam nie na temat, więc przejdźmy w końcu do tego co mam na paznokciach ;)


Lakier który widzicie na zdjęciach jest moim 3 lakierem z Maybelline Colorama, ale pierwszym z serii szybkoschnącej. Dwa wcześniejsze bardzo lubię i często do nich wracam, więc byłam pewna, że z tym również się polubię ;) Brakowało mi takiej pięknej brzoskwinki w kolekcji moich lakierów. 



Nr lakieru to 329, jest to piękna brzoskwinka, która zależnie od światła jest pastelowa, lub lekko neonowa. Kolorek bardzo mi przypadł do gustu i moim zdaniem idealnie się sprawdzi wiosną i latem ;) Do pełnego krycia potrzebowałam 2 warstw lakieru, choć po 1 warstwie nie widziałam większych prześwitów ani zacieków. Zauważyłam, że niektóre dziewczyny narzekają na jego krycie, ja mam w zwyczaju zawsze nakładać lekko grubszą warstwę, nigdy nie należy one do najcieńszych. Przez co nawet 1 warstwa lakieru u mnie daje radę ;) Oczywiście w moim manicure nie może zabraknąć bazy w tym przypadku - witaminowa odżywka Laura Conti i top coat'u na wierzch paznokci, niezmiennie - Sally Hansen Miracle Gel, który jak wiecie uwielbiam. 


Użycie bazy i top coat'u oczywiście ma spore znaczenie w przedłużeniu trwałości każdego lakieru. Zauważyłam również, że niektóre dziewczyny narzekają na trwałość tego osobnika. Ja mam kompletnie odmienne zdanie w tej kwestii. Zdjęcia były robione w niedzielę, paznokcie malowałam w sobotę, a dzisiaj mamy czwartek i moje paznokcie wyglądają prawie identycznie jak na zdjęciach! Mówię prawie, ponieważ na końcach jedynie trochę się starły i widać już minimalny odrost paznokci. Poza tym struktura pozostała taka sama, nie mam żadnych odprysków, ani popękanego lakieru


Lakier zamknięty jest w 7 ml buteleczce, pędzelek jest płaski i dość szeroki, ale jak dla mnie to plus. Mam dość dużą płytkę paznokci więc zdecydowanie ułatwia mi to ich malowanie. Jak wyżej wspomniałam zawsze nakładam lekko grubsze warstwy przez co u mnie nie schnie on 60 sekund ;D Mimo to zauważyłam, że szybkoschnący lakier Colorama schnie krócej niż w przypadku zwykłych lakierów



Ogólnie jestem bardzo zadowolona z tego lakieru, tak na prawdę do niczego nie mogę się przyczepić ;) Kolor, aplikacja i trwałość mi odpowiada i coś czuję, że często będę po niego sięgać.

Jak Wam się podoba? ;) Zapraszam Was również na moje pozostałe paznokciowe wpisy ;) 

wtorek, 12 maja 2015

Filmy i seriale kwietnia.

Ostatnio coś jest ze mną nie tak i mam totalny kryzys filmowy. Mimo, że kocham oglądać filmy to w kwietniu i jak na razie w maju również też, kompletnie straciłam wenę. W ubiegłym miesiącu pooglądałam tylko 7 filmów, kilka zaczęłam, ale ogólnie wynik jest bardzo kiepski. Mimo to na bieżąco oglądałam seriale i zaczęłam 2 nowe o których Wam dzisiaj wspomnę. 
Nie pamiętam już kiedy tak mało oglądałam, ale raz na jakiś czas mi się to zdarza. Mam nadzieję, że niedługo wrócę do normy i nadrobię wszystkie nowości, które mnie ominęły ;) 



"DLA CIEBIE WSZYSTKO" - czyli film, który najbardziej mi się spodobał w kwietniu, po którym na początku niezbyt wiele się spodziewałam. Opowiada on o Amandzie i Dawsonie, którzy pochodzą z różnych rodzin i środowisk. Mimo przeciwności losu zostają parą i planują wspólną przyszłość. Niestety pewien wypadek zmienia zbieg wydarzeń i uniemożliwia im spełnienie marzeń, para traci ze sobą kontakt na długie lata. Po latach spotykają się znowu w rodzinnym miasteczku, na pogrzebie wspólnego starszego przyjaciela, który w przeszłości wiele im pomógł i któremu wiele zawdzięczają. Znowu stają się sobie bliscy i poznajemy wtedy ich historię z przeszłości. 
Film oglądamy na dwóch płaszczyznach, widzimy przeszłość bohaterów i ich teraźniejsze losy. Jest to czasami zabawna, ale w większości wzruszająca opowieść. Na początku nie polubiłam Amandy i Dawsona, ale z każdą kolejną minutą coraz bardziej się do nich przekonywałam. Film jest na podstawie książki Nicolasa Sparksa także już po tym możemy wywnioskować, że historia będzie romantyczna, z dobrym zakończeniem, czasami trochę naciągana, ale mimo to przyjemna dla oka. 
Nie wszystko w życiu da się zaplanować, ale istnieje gdzieś zapisane nam przeznaczenie, które pokieruje nami i naszym losem. Przynajmniej ja w to wierzę ;) 


"BOYHOOD" - film nominowany do Oscara chyba głównie dlatego, że był kręcony przez 12 lat! Tak, to nie ściema, przez 12 lat co jakiś czas ekipa spotykała się i kręciła kilka scen z tą samą obsadą aktorską. Dzięki czemu przez prawie 3 godziny możemy obserwować jak zmieniają się nasi bohaterowie głównie z wyglądu. Jest to niewątpliwie największy atut tego filmu. Każdy kolejny rok zaskakiwał nas czymś nowym. 
Film ukazuje nam życie głównego bohatera, którym jest Mason i którego poznajemy w wieku 5 lat. Na końcu filmu chłopak jest już dorosły i kończy 18 lat. Historia z pozoru jest dosyć prosta, ale takie było główne zamierzenie reżysera - ukazanie zwykłego życia chłopca, tego jak dorasta, jak zmieniają mu się priorytety i jak wygląda jego relacja ze starszą siostrą, matką i ojcem z którym widuje się tylko w weekendy. Jesteśmy również świadkami tego jak jego rodzice zakładają nowe rodziny, jak pojawia się przyrodnie rodzeństwo chłopaka, jak zaczyna się jego przygoda z dziewczynami itd. Film nie jest nie wiadomo jaki, jest to przyziemna historia rodziny z jakimi mamy do czynienia na co dzień. Na pewno na uznanie zasługuje pomysł i niesamowicie szybko zmieniający się ludzie. Momentami historia trochę się dłuży, ale mimo to film ma w sobie to coś.  


"Breaking Bad" - na pewno większości z Wam jest to znany serial, a pewnie kolejna część z Was ma już za sobą wszystkie sezony. Ja od dawna do niego podchodziłam, nawet zaczynałam go wcześniej oglądać, ale jakoś nigdy nie mogłam się wkręcić na dobre. W końcu razem z moim chłopakiem postanowiliśmy się za niego zabrać. Niestety od ponad 2 tygodni mój chłopak jest daleko stąd i nie mamy możliwości go kontynuować razem, ale jak tylko wróci na stałe to z pewnością do niego wrócimy.
Gdyby ktoś nie wiedział to serial opowiada o chemiku, który dowiaduje się że jest chory na raka i postanawia otworzyć swój własny "biznes". Wchodzi w układ ze swoim byłym uczniem i postanawia zająć się domową produkcją metaamfetaminy w celu zabezpieczenia swojej rodziny finansowo w przypadku jego śmierci. Jak się już na początku okazuje nie jest to wcale takie proste jakby się wcześniej mogło wydawać.
Świetna historia, z dobrą obsadą, więc nie pozostaje nam nic innego jak oglądać dalej ;)


"THE AFFAIR" - czyli drugi serial, który zaczęłam oglądać w ubiegłym miesiącu. Jest to stosunkowo nowa produkcja ponieważ pochodzi z tamtego roku. Opowiada o romansie dwójki bohaterów, których związek doprowadza do rozpadu dwóch rodzin. Mężczyzna - Noah ma żonę i dzieci, a kobieta - Alison ma zaborczego męża. Mimo to że mają już mniej więcej ułożone życie, ciągnie ich do siebie i do czegoś nowego. 
Co ciekawe każdy odcinek jest opowiedziany przez dwójkę głównych bohaterów. Pokazane mamy dwa punkty widzenia i dwie czasami różne perspektywy. Ogólnie historia jest trochę zagmatwana, pełna tajemnic, ale równie ciekawa i ekscytująca. Jeszcze nie do końca poczułam ten klimat i nie wkręciłam się w ten serial na dobre, ale jestem ciekawa dalszych losów i tego co się wydarzy. Mam nadzieję, że ostatecznie się nie zawiodę.

Filmowym rozczarowaniem miesiąca okazał się polski film "Dzień dobry, Kocham Cie". Historia była strasznie banalna, momentami aż żenująca, film nie zaskoczył, ani nie powalił mnie na żadnej płaszczyźnie. Spodziewałam się przyjemnie spędzonego czasu, tego że się wyluzuję przy lekkim kinie, ale niestety nie wyniosłam z tego czasu kompletnie nic pozytywnego. Nie lubię takich filmów. 

Polećcie mi coś wartego uwagi, dzięki czemu znowu wrócę na dobrą filmową drogę! ;))

Wszystkie zdjęcia pochodzą z portalu Filmweb.

piątek, 8 maja 2015

Podsumowanie promocji -49% w Rossmannie i -20% na kosmetyki do włosów w Biedronce.

Pewnie nie ma takiej osoby, która nie słyszała o wielkich promocjach w Rossmannie na kolorówkę. Z tego co widziałam część z Was obkupiła się na cały rok, a część poczyniła skromne i drobne zakupy. Ja zdecydowanie należę do tej drugiej grupy dziewczyn ;)

Moje zakupy wyglądają tak a nie inaczej z dwóch względów. Pierwszy z nich jest taki, że na co dzień siedzę w domu z moim Maluchem i nie mam potrzeby codziennie się malować. Dlatego pełny makijaż, nie licząc kremu bb i tuszu do rzęs robię średnio raz w tygodniu. Z tego powodu nie potrzebuję masy kolorówki, ponieważ nigdy bym jej nie wykończyła.
Drugi powód jest taki, że nie mam Rossmanna na wyciągnięcie reki. Niestety najbliższy jest 20 km od mojego domu, ponieważ w moim pseudo mieście nie mam nic ciekawego poza Biedronką ;/ Pomijając już odległość, w "moim" Rossmannie nie ma najciekawszych szaf z których z chęcią bym coś przygarnęła, np. Bourjois, Revlon, Eveline itd...  


W pierwszym tygodniu kupiłam rozświetlający korektor pod oczy Wibo, który gorąco polecała AguBlog i puder Stay Matte z Rimmela w odcieniu 001 transparent. Na puder czaiłam się już dawno i nareszcie nadarzył się odpowiedni moment na jego zakup ;) Obecnie denkuję puder z Wibo i dwa inne korektory pod oczy, także tych produktów jeszcze nie testowałam ponieważ grzecznie czekają w kolejce.
W drugim tygodniu dopiero w ostatni dzień promocji udało mi się wyrwać do Rossmanna. Niestety półki świeciły już pustkami i kupiłam tylko 1 produkt, który miałam w planach zakupić ;| Zdecydowałam się na nową maskarę Lash Sensational z Maybelline, którą chciałam wypróbować odkąd pojawiła się na rynku. Chciałam również w końcu zakupić cień do powiek z Maybelline Color Tattoo o numerku 40, ale niestety był już wymieciony. Mascara również musi poczekać na swoją kolej, bo w użyciu mam obecnie 3 inne tusze ;/
W trzecim tygodniu promocji, a dokładniej dzisiaj zakupiłam 3 nowe lakiery z Miss Sporty. Byłam w Rossmannie dosłownie przez kilka minut i wybrałam kolory iście wiosenne i letnie. Lubie lakiery tej marki, także mam nadzieję, że i te się sprawdzą ;) Nie zdecydowałam się na żaden produkt do ust, ponieważ balsamów mam aż za dużo, a za szminkami i błyszczykami nie przepadam. 


Od wczoraj w Biedronce obowiązuje promocja -20% na wszystkie produkty do włosów. Tak więc skusiłam się na 2 odżywki z Garniera - Oleo Repair i Goodbye Damage. Pierwszą z nich chciałam już od dawna wypróbować, a drugą już miałam jakiś czas temu i sprawdziła się bardzo dobrze, więc postanowiłam do niej wrócić. Postanowiłam wypróbować także Biedronkowy suchy szampon o zapachu Fruity Coctail, ponieważ mój Batiste jest już na wykończeniu. Wczoraj przed umyciem włosów go wypróbowałam i całkiem miło się zaskoczyłam. Może postaram się dla Was o małą recenzję tego szamponu w następnym tygodniu, o ile znajdą się jakieś chętne osoby do poczytania :) Za każdy z produktów zapłaciłam 6 zł z groszami, także uważam, że ceny są całkiem korzystne i kuszące ;)

Dajcie znać jak udały się Wasze kolorówkowe zakupy w Rossmannie i czy skorzystałyście z oferty w Biedronce ;)

środa, 6 maja 2015

Po wizycie u fryzjera ;) | Aktualizacja włosowa (dużo zdjęć).

Kilka godzin temu zapowiedziałam Wam na Instagramie, że na blogu pojawi się aktualizacja włosowa, to nie pozostaje mi nic innego jak zabrać się za pisanie ;)
Ogólnie bardzo rzadko robię aktualizację na temat swoich włosów, dzisiejsza jest piątą w historii mojego bloga i pierwszą w tym roku kalendarzowym. TUTAJ możecie sprawdzić cztery pozostałe i zobaczyć jak moje włosy się zmieniły w przeciągu roku ;) Częściej piszę Wam w swoich dniach dla włosów, ale może czas to zmienić, co myślicie? ;)


W ubiegły czwartek odwiedziłam fryzjera, aby podciąć końcówki i delikatnie wystopniować/wycieniować włosy. Końcówki włosów nie były w najgorszym stanie, jedynie pasma z przodu trochę się rozdwajały. Niestety w dotyku pozostałe były suche i nieprzyjemne, a że nie robiłam z nimi nic od listopada, postanowiłam je skrócić. Chciałam je również przerzedzić, bo kiepsko się układają, ale moja fryzjerka zrobiła to chyba zbyt delikatnie i końcowy efekt nie do końca mnie zadowala ;|

Kilka godzin przed fryzjerem było tak:

Niestety nie mam lepszych zdjęć, bo mój fotograf strzelił focha... a używanie samowyzwalacza nie jest na moje nerwy. Włosy są pofalowane po nocy z warkoczem. Podcięłam końcówki i delikatnie zmieniłam kształt fryzury. Trójkąt na końcach jest mocniej zaznaczony. 

Nie mam również zdjęć zaraz po fryzjerze, bo fotograf (siostra) dopiero dzisiaj przemówiła do mnie ludzkim głosem, także zdjęcia są z dzisiaj:


Niestety włosy na zdjęciach nie prezentują się rewelacyjnie z kilku względów. Po pierwsze są rozwiane, bo był lekki wiatr, po drugie nie są najświeższe, bo myłam je 2 dni temu, a po trzecie są jak zwykle wymięte, bo w nocy miałam je pozwijane i spięte klamrą. Także weźcie te trzy kwestie pod uwagę ;D
Mimo, że w mniejszym stopniu, ale jednak moje włosy nadal się puszą, szczególnie partie przy twarzy. Możecie także zauważyć mój kilkucentymetrowy odrost (szczególnie na pierwszym zdjęciu tego posta).   


Mimo, że odrost nie szczególnie mi przeszkadza to w najbliższym czasie planuje je znowu pofarbować z dwóch powodów. Farba od listopada zaczyna coraz bardziej się zmywać i znowu włosy zaczynają rudzieć, czego tak strasznie nie cierpię! Po drugie znalazłam u siebie kilka siwych włosów! Mam 24 lata i nie chcę jeszcze siwieć ;( Wiem, że przyczyną tego może być stres, którego w ostatnim czasie mam mnóstwo, ale i tak załamuje mnie ten widok. Muszę się Wam przyznać, że wyrwałam wszystkie siwe włosy jakie znalazłam i wpadłam już w głupią obsesję i co chwile sprawdzam czy nie pojawiły się kolejne ;( Mama mnie straszy, że każdy wyrwany siwy włos powoduje powstanie kolejnych kilku, dlatego jestem przerażona! Chciałabym przetestować jakąś hennę do włosów, zamiast drogeryjnych farb, ale nie wiem jaką powinnam wybrać i czy pokryje ona odrost, zrudziałą resztę no i pierwsze siwulce, pomóżcie mi się na coś zdecydować. 

Pierwsza aktualizacja włosowa z czerwca ubiegłego roku i dzisiejsza, różnica jest chyba dość zauważalna ;D


Przede wszystkim zmienił się kolor (ale to również zasługa innego oświetlenia i aparatu), kształt mojej fryzury oraz jej długość, co cieszy mnie najbardziej! ;)) Od kilku lat moje włosy miały granice do której rosły i za nic w świecie nie chciały jej przekroczyć. Była to długość mniej więcej taka jak na zdjęciu po lewej czyli do zapięcia stanika. Włosy ruszyły z miejsca dzięki olejkowi łopianowemu z czerwoną papryką z Green Pharmacy. Pojawiło się również mnóstwo baby hair, które zapomniałam uchwycić na zdjęciu. Wcześniej przeszłam dwie kuracje wcierką Jantar, ale nie dała ona takich efektów jak olejek z GP. Planuję ponownie wrócić do jego stosowania tym bardziej, że mam jedno opakowanie w zapasach. 

Jeśli chodzi o długość to już wiecie co mi pomogło, natomiast jeśli chodzi o ich stan to najlepsze efekty daje mi olejowanie włosów. Ostatnio pokochałam olej lniany i wczoraj zaopatrzyłam się w kolejną buteleczkę ;) Nie pokazuję Wam dzisiaj co jeszcze używam do włosów, bo zawsze wiecie o wszystkim co kupuję, co denkuję i co używam np. w dniach dla włosów, także nie ma sensu się powtarzać ;)

Na koniec jeszcze zdjęcia, które zrobiłam sama kilka minut później. Pokazują one jak szybko moje włosy się plączą i zaczynają falować, totalna udręka...

Ogólnie jestem coraz bardziej zadowolona z moich kudełków, zmniejszyła się ich porowatość, są zdrowsze, gładsze i przyjemniejsze w dotyku. Do tego lepiej się prezentują wizualnie i trochę lepiej układają, ale coś czuję, że niedługo znowu będę musiała odwiedzić fryzjera, bo górnej warstwie włosów przydadzą się jednak nożyczki. 

Dajcie znać co byście zmienili na moim miejscu i polećcie mi sprawdzoną przez Was hennę do włosów, którą nie zrobię sobie krzywdy! ;)